W Karkonosze warto się wybrać nie tylko latem, ale też zimą. Pokryte szadzią drzewa, tonąca we mgle Śnieżka i niemal kłująca w oczy biel, są w stanie dostarczyć zupełnie nowych wrażeń. Wypad po zdjęcia okazał się całkiem udany.
Piątek 17.00
Pokrywa chmur jest tak gruba, że nie jest w stanie rozwiać ich nawet silny wiatr. Na termometrze -7. Naciągam czapkę głębiej na uszy, a wiatroszczelnego buffa wyżej na usta i nos. Wiatr wieje w plecy, ale wiem, że czeka mnie jeszcze powrót i nie mam co liczyć na to, że kierunek wiatru się zmieni. Idę jednak, bo mam nadzieję, że w miejscu zwanym Słonecznikiem, uda mi się zastać piękny zachód. Liczę, że wiatr w końcu rozwieje chmury i że choć raz w ciągu ostatniego tygodnia Matka Natura okaże się dla mnie łaskawa i da mi to, po co tutaj przyjechałam.
W końcu dosłownie na 15 minut wiatr faktycznie rozgania chmury i niebo zabarwia się na pomarańczowo.
Zachód jest.
Sobota 5:00
Za oknem nic nie widać. Nie tylko, dlatego że jest jeszcze ciemno i do wschodu słońca pozostało z 1,5 godziny, ale dlatego, że na zewnątrz jest zamieć śnieżna. Wychodzę na pusty korytarz schroniska. Jestem w pidżamie i na bosaka. Biegnę na palcach, choć to nie pomaga, bo podłoga i tak skrzypi i trzeszczy. Z okna wychodzącego na drugą stronę budynku, sprawdzam, czy może nie widać prześwitów, szansy na poprawę pogody, na okno pogodowe, które sprawi, że wrócę do domu usatysfakcjonowana z plikiem zdjęć pięknych wschodów ze Śnieżki.
Wschodu jednak nie ma.
Sobota 17:00
Wyglądam tęsknym wzrokiem przez okno, a to z pokoju w stronę Śnieżki, a to w drugą z okna w korytarzu. Widok się nie zmienia. Jest tylko biel. Widoczność znikoma. Ubieram się jednak i idę. Na szczyt tylko pół godziny. Wiem, że widowiskowego zachodu nie będzie, że zmarznę, że przewieje mnie porządnie, ale idę, bo nie po to tu przyjechałam, żeby siedzieć w czterech ścianach.
Momentami słońce próbuje przebić się przez mgłę i śnieżycę. Mgła spowija też kaplicę św. Wawrzyńca na szczycie i obserwatorium.
Wschodu nie ma. Jest jednak inaczej, zjawiskowo, nierealnie.
Niedziela 5:00
Patrzę i nie wiem, czy to moje spojrzenie stało się już ze zmęczenia mgliste, czy jednak za oknem wciąż mgła. W budynku błoga cisza, przerywana jedynie moim bosym truchtem po zimnej podłodze. Widok z drugiego okna w korytarzu jest taki sam. Wracam do łóżka i wsuwam się w ciepły śpiwór.
Wschodu znów nie ma.
W Karkonosze muszę wrócić kolejnej zimy. To pewne. Po wschód i po zachód. Taki, jaki sobie wymarzyłam.
Planujesz pokonać cały Główny Szlak? Pieszo? Rowerem?
Pieszo sama.
Tak! Zaraz zbieram się na pociąg, a kierunek Karkonosze 🙂
Super! Powodzenia.
Dziękuję!
Przepiękne zdjęcia. Zdecydowanie warto wybrać się tam o każdej porze roku ale zimą Karkonosze wyglądają jak z bajki. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam dotrzeć. Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej odkrywania 🙂
Super zdjęcia, jak zawsze 🙂 Gdyby nie to, że nienawidzę zimna to może też bym się skusił na taką wycieczkę 🙂
Jeżeli w Karkonosze to na zimowe zdjęcia połowa marca na letnie przełom czerwca/lipca – pogoda gwarantowana, przynajmniej na wyjazdach ze mną 🙂
Piękne zdjecia …wszystkie 🙂