EUROPA NIEMCY W DRODZE

Brema – zielone miasto.

Brema, Niemcy

Zielone przestrzenie i fantastyczne ścieżki rowerowe to dwa punkty z wielu, które stawiają miasto Brema w mojej czołówce najbardziej przyjaznych miast, jakie odwiedziłam. Brema łączy w sobie dwie rzeczy, które najbardziej lubię: rower i naturę na wyciągnięcie ręki i to bez konieczności wyprowadzania się poza miasto.

Zapraszam Cię na trzy wycieczki rowerowe w Bremie. Poczuj razem ze mną wiatr we włosach, zapach traw i kwiatów oraz usłysz szum wody, rowerowych kół i bzyczenie owadów.

To co, jedziesz ze mną na zielone w Bremie?

Koniecznie zajrzyj też do tekstu 14 rzeczy, które warto zrobić w Bremie.


Blockland

Mijam ulice pełne samochodów i spacerujących tłumnie przechodniów. Z każdym przejechanym metrem ulice stają się mniej zatłoczone, a chodniki bardziej opustoszałe. Po około dwudziestu minutach wjeżdżam w asfaltową drogę, która wiedzie mnie wśród zieleni, a potem wzdłuż rzeki Kleine Wümme, której brzeg, szczególnie na początku trasy, zdobią liczne domki działkowe. To oznacza, że dojechałam do Blockland – oficjalnie dzielnicy Bremy. Jej położenie jednak pośrodku dwóch rezerwatów przyrody „Untere Wümme” i „Kuhgrabensee” sprawiają, że Blockland wydaje się być odrębnym bytem. Bardziej małą przytulną wioską, niż dzielnicą dużego miasta.

Zielone pola ciągnące się po horyzont, a na nich pasące się krowy, małe domki z muru pruskiego składają się na fantastyczny krajobraz, który najlepiej opisują słowa ”wsi spokojna, wsi wesoła”.

Brema, Niemcy

Kiedy przyjeżdżam tu po raz pierwszy w popołudniowych godzinach, w Blockland jest tłumnie. Wielu rowerzystów, sporo spacerowiczów i rolkarzy. Grupy znajomych i całe rodziny. Restauracje i kawiarnie, które mijam po drodze, pękają w szwach, co nie powstrzymuje mnie przed zatrzymaniem się w jednej z nich. W Hof Kameen próbuję słynnych organicznych lodów. Wybieram mój ulubiony smak mango.  

Kiedy przyjeżdżam tu po raz drugi, z samego rana, spotykam jedynie kilku rowerzystów, którzy tę pętlę wybrali do trenowania. To idealne miejsce, bo ruch samochodowy jest mocno ograniczony. Jeździć mogą nimi tutaj tylko ci, którzy mieszkają. A mieszkańców nie ma też aż tak wielu, bo zaledwie czterystu. Bremeńczycy śmieją się, że w Blockland jest więcej krów niż ludzi. 

Blockland to trzy tysiące hektarów, a z nich wiele terenów rolniczych. Wielu mieszkańców żyje tu z przetwórstwa mleka.

Kleine Wümme nęci też do tego, by urządzić spływ kajakowy. Nawet zimą jest tu co robić, bo na starym kanale żeglugowym Semkenfahrt można jeździć na łyżwach.  

Historia dzielnicy zaczęła się około 1106. Nazywała się wówczas Hemme, a sama nazwa Blockland pojawiła się dopiero w 1325 roku i najprawdopodobniej pochodzi od podziałów obszar  na bloki.

Mieszkańcy po dziś dzień dbają o zachowanie oryginalnego charakteru tego miejsca, o tradycje, a nawet o przetrwanie i zachowanie dialektu, którym się posługują. I tę dbałość o tradycję i naturalność tego miejsca widać w szczegółach. Właśnie dlatego Blockland jest jednym z ulubionych miejsc Bremeńczyków na spędzenie wolnego czasu. 

Trasa liczy ok. 27 km.


Wezerska pętla


Słońce ostro świeci w oczy. Wsiadam na rower i ruszam w stronę Schlachte, czyli popularnej promenady Bremy, która od XIII wieku była portem, a dziś przede wszystkim jest miejscem spacerów oraz spotkań. Dziesiątki restauracji i barów piwnych przyciągają w wolne dni nie tylko turystów, ale też i mieszkańców Bremy. 

Schlachte podczas tygodniowego pobytu w Bremie, stała się moim ulubionym miejscem do spacerów, jazdy na rowerze, porannego joggingu, a przede wszystkim obserwowania wschodów i zachodów słońca.

Sama nazwa tej promenady pochodzi od niemieckiego słowa „slait”, które oznaczało specjalną konstrukcję (pale), służącą do umacniania brzegów Wezery.

Jadę przez świetne zielone tereny – idealne na piknik i odpoczynek w samym centrum miasta. Niektórzy rozłożyli się z kocami i książkami, inni grają w piłkę. Po drugiej stronie ulicy ciągnie się szereg dawnych kupieckich rezydencji.

I już po chwili dojeżdżam do ważnego dla mieszkańców miejsca, czyli stadionu Weserstadion, który w ciągu stu lat zmienił się z drewnianych trybun w okazały budynek. Potem jeszcze ponownie obserwuję go z drugiej strony Wezery.

Brema, Niemcy

Objeżdżam stadion i ruszam dalej, docierając do odnowionej elektrowni wodnej. Przejeżdżam na drugą stronę rzeki i trafiam w moją ulubioną, najbardziej zieloną część – Stadtwerder, czyli półwysep dryfujący pomiędzy rzekami Małą Wezerą i Wezerą. Półwysep liczy około sześciu kilometrów długości. Dawniej znajdowały się tu pastwiska, na których mieszkańcy wypasali bydło. Dziś to jeden z ulubionych terenów rekreacyjnych.

Sama przysiadam na trawie i postanawiam połapać słoneczne chwile. Teren jest tak rozległy, że spokojnie każdy może znaleźć zaciszne miejsce dla siebie. Można położyć się trawie i wystawić całkiem na słońce albo ukryć w cieniu jednego z licznych drzew. 

Z kolejnymi kilometrami przejeżdżam przez Nowe Miasto, a potem jakbym przekroczyła jakąś niewidzialną granicę. Z ufortyfikowanego miasta trafiam na teren portowo-przemysłowy – do Überseestadt. To jednak nie tylko teren portowy. Überseestadt to podobnie jak w moim Gdańsku tereny rozwijające się, gdzie powstają muzea, kawiarnie, a również stylowe mieszkania. W środku bremeńskiego Holzhafe trafiam do najstarszej w Bremie palarni kawy Lloyd Caffee, która jest idealnym miejscem na to, by zakończyć tę fantastyczną wycieczkę.

Trasa rowerowa nad Wezerą liczy około 29 kilometrów i pozwala poznać różne oblicza Bremy. Warto się nią wybrać. 


Bürgerpark

Pierwsza myśl, która przemyka mi przez głowę to: jak tu zielono! Ta zieloność ciągnie się w nieskończoność. Nic dziwnego, bo park jest niemal 200-hektarową oazą w centrum dużego miasta i jest największym parkiem w Bremie.

Przejeżdżam przez niego wielokrotnie. Po raz pierwszy już pierwszego dnia, w drodze do Muzeum Universum. Potem jeszcze wiele razy trafia na mapę moich przejazdów. Mijam go po drodze do Blockland i z powrotem, ale też przyjeżdżam specjalnie o świcie, by móc nacieszyć się parkiem w samotności. I w niedzielne popołudnie, by urządzić mały piknik razem z setkami innych mieszkańców i turystów.

Brema, Niemcy

Jest tu wiele do zrobienia. Trasy rowerowe zachęcają do odkrywania parku z poziomu siodełka, a łódki i rowery wodne z poziomu wody. Nie brakuje jednak tras spacerowych, a nawet konnych. Psi towarzysze też nie mogą się tu nudzić i bardzo żałuję, że mojej Yuki nie ma ze mną. 

Po przejażdżce po parku ruszam do kawiarni Emma See, gdzie czeka już na mnie kosz piknikowy. Siadam na zielonej trawie, z widokiem na wodę i popijając niemieckie wino, cieszę się zielonością i naturą w samym centrum miasta. 

Bürgerpark jest niezwykle uroczym miejsce. Został założony dla mieszkańców miasta i przez mieszkańców w drugiej połowie XIX wieku i co ciekawe od początku jest finansowany głównie z darowizn i kampanii, np. specjalnej loterii organizowanej co roku w parku.


Park Rododendronów

Park odwiedzam w sierpniu, więc nie mam na tyle szczęścia, żeby zanurzyć się w rododendronowy magiczny świat zapachów i kolorów. Najlepszym czasem na to jest wiosna, a szczególnie miesiące maj i czerwiec, kiedy przez sześć tygodni można zatonąć w całej ferii barw od żółtego po fiolet.

Trudno aż sobie wyobrazić, że na 46 hektarach w centrum miasta znajduje się druga co do wielkości na świecie kolekcja rododendronów i azalii. Można się tu doliczyć niemal trzech tysięcy odmian i ponad 600 gatunków.

Park Rododendronów jest jednak kolejnym „zielonym” miejscem w Bremie, który nawet poza czasem kwitnienia krzewów pozwala spędzić świetny czas wśród natury. Tu znów odnajdziemy trasy rowerowe, piesze i konne.

W parku znajduje się też Ogród Botaniczny, który z całą stanowczością można nazwać prawdziwym skarbem. Pozwala poznać i podziwiać florę niemal z całego świata: z Borneo, Nowej Gwinei, Japonii czy Himalajów.

Tym właśnie oczarowało mnie Brema – przestrzeniami zielonymi, bliskością natury mimo życia w dużym mieście. Koniecznie wybierzcie się moim śladem, kiedy tylko odwiedzicie Bremę.


Informacje

W trakcie jazdy po Bremie, korzystałam z aplikacji Bike Citizens, która pomagała mi w nawigacji po trasach rowerowych. Aplikację ściągniecie TUTAJ.

Tutaj znajdziecie dokładną trasę Blockland , a tutaj zaś trasę wokół rzeki Wezery.


Miasto Brema odwiedziłam we współpracy z Niemiecką Centralą Turystyki. Skorzystaj z moich rad i odkrywaj Niemcy.


5 1 vote
Article Rating

O Autorce

B*Anita Demianowicz

Podróżuję, piszę i fotografuję. Współpracuję m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzę prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce. Jestem również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuję festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet.
Jestem absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się debiutancka książka: "Końca świata nie było".

Więcej o mnie>>>.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Zajrzyj też do tekstu Brema – zielone miasto. […]

trackback

[…] skarbach miasta i rzeczach, które warto zrobić przeczytacie w następujących tekstach: Brema – zielone miasto oraz Brema – 14 rzeczy, które warto […]