AMERYKA ŚRODKOWA GWATEMALA

Boże Narodzenie w Gwatemali

Drugi dzień świąt to dobry czas, by przedstawić jak wyglądają święta Bożego Narodzenia w Gwatemali. W kraju, w którym zeszłoroczny świąteczny okres było mi dane spędzić. Dlaczego 26 dzień grudnia to dobry czas? Bo u nas to wciąż dzień śwąteczny, a w Gwatemali już nie.

W Gwatemali święta Bożego Narodzenia obchodzone są hucznie i z rozmachem. Przez kilkanaście dni w roku ludzie zapominają o niedostatkach i problemach. Począwszy od wigilii aż po Nowy Rok w miastach rozbrzmiewają wybuchy fajerwerków, a niebo raz po raz rozbłyskuje feerią barw. Przygotowania do świąt rozpoczynają się już jednak znacznie wcześniej i nie chodzi tu wcale o kupowanie prezentów czy zabieranie sie za gotowanie bigosu i robienie zakwasu na barszcz, ale o coś zupełnie innego.

Dziewięć dni wcześniej

Od domu do domu. Tak się wędruje – mówi Silvia, która jest moją gwatemalską „mamą”, przynajmniej na jakiś czas mojego pobytu w mieście Antigua.

Tak wędrują mieszkańcy tego miasta (ale nie tylko tego), dawnej stolicy Gwatemali, która po dwóch potężnych trzęsieniach zmieni w 1773 roku została niemal zrównana z ziemią. Z czasem jednak podniosła się z upadku, choć nigdy już nie odzyskała dawnej świetności. Stała się za to centrum turystycznym, do którego każdego roku zjeżdżają setki turystów, którzy wciąż mogą obserwować i brać udział w nadal kultywowanych zwyczajach i tradycjach. Idealnym do tego czasem jest okres świąteczny.

wigilia procesja

Dziewięć dni przed wigilią Bożego Narodzenia mieszkańcy zaczynają procesje. I wędrują. Od domu do domu. Z figurami Świętej Rodziny, w towarzystwie muzyki wygrywanej na tradycyjnym gwatemalskim instrumencie – marimbie, na skorupie żółwia, na flecie. Przy udziale kolorowych pochodni, modlitwie i śpiewie. Las Posadas, bo tak zwany jest ten zwyczaj, jest upamiętnieniem poszukiwań przez Maryję i Józefa schronienia. Schronienia, w objęciach którego miał na świat przyjść Zbawiciel. Co roku wybieranych jest dziewięć rodzin, które będą przyjmowały figury świętych na noc do siebie. Przez dziewięć kolejnych więc dni figury świętych spoczywają w domu innej rodziny. Aż ostatniego dnia, już po wigilii, docierają tam, gdzie ich miejsce, gdzie narodził się Jezus Chrystus – do szopki betlejemskiej, która z pietyzmem przygotowywana jest w każdym katolickim kościele w kraju.

Pierwsza gwiazdka

Zasiadamy do stołu. Nikt nie wypatruje pierwszej gwiazdki. Na stole brak dwunastu dań i dodatkowego nakrycia dla zbłąkanego wędrowca. Nie ma sianka pod obrusem ani łamania się opłatkiem. Jest za to wołowina w sosie z surówką i ryżem, a do tego kukurydziana tortilla, bez której nie istnieje żaden posiłek.

Wigilia w Gwatemali nie jest jarska. Wigilia to święto, a święto musi być obchodzone hucznie i z rozmachem. Na co dzień w posiłkach dominuje fasola, platany, kukurydza, warzywa i owoce. Mięso to kosztowny zakup i nie jada się go od tak. Za to w dzień narodzin Chrystusa mięsa zabraknąć nie może. Jest tradycyjny pepian, czyli kurczak w sosie paprykowo-pomidorowym z dużą ilością uwielbianej przez Gwatemalczyków kolendry. Albo tamales przygotowany z masy kukurydzianej z dodatkiem mięsa, zawinięte w liście kukurydzy i obowiązkowe ponche de frutas – napój przygotowany ze świeżych owoców, z dodatkiem rodzynek, kawałków kokosa, wzmocniony rumem. W domu mojej rodziny nie ma akurat pepianu, ale jest przepyszna soczysta wołowina w sosie, której na co dzień się nie jada. Są ziemniaki, ryż i surówka. I oczywiście tortilla, ale czarna, z czarnej kukurydzy. Nie brakuje jednak ponche, które pan domu szczodrze zakrapia rumem.

Nie ma makowca, jabłecznika czy sernika, nie ma klusek z makiem. Na deser można skosztować słodkiej masy kukurydzianej o smaku cynamonu, kokosa czy z dodatkiem rodzynek, tzw. tamales dulces.  Nikt nie przesiaduje przy stole godzinami. Kolacja wigilijna mija w miarę szybko, a potem wszyscy rozchodzą się. Zwykle do kościoła, by wziąć udział w ostatniej z procesji Las Posadas i towarzyszyć świętej rodzinie w powrocie na swoje miejsce. A potem spędza się czas ze znajomymi i rodziną, krążąc ulicami miasta i dzielnic, zajadając się tradycyjnymi smakołykami z ulicznych straganów i podziwiając świetlny podniebny spektakl.

Choinka, Mikołaj, prezenty

Zielone drzewko świerkowe stoi w kącie pokoje. Oplecione dziesiątkami kolorowych lampek wyraźnie zaznacza swoją obecność. Podobne stoi też w centrum miasta, na placu głównym zwanym Parque Central. Ulice poszczególnych dzielnic oplecione są girlandami, w niewielkich ogródkach stoją postacie św. Mikołaja i reniferów. Papa Noel, odziany w futrzany strój, w towarzystwie reniferów, czy siedzący na saniach, w tych warunkach atmosferycznych budzi rozbawienie. Zwłaszcza za dnia, gdy wędrując po mieście w krótkich rękawkach i szortach człowiek szuka schronienia przed prażącym słońcem i natyka się na postać bałwanka wyciętego z tektury, zamiast ulepionego z prawdziwego śniegu. Takiego prawdziwego białego tutaj mało kto widział.

Mikołaj jednak, mimo problemów z dojazdem na saniach i z braków kominów, którymi mógłby się wedrzeć do mieszkań, trafia tu niemal bez problemów. Niemal, bo niestety smutna prawda jest taka, że nie każdego stać na kupowanie prezentów. Nie wiem jak jest w moim domu, bo o 24, gdy zwyczajowo wręcza się tu prezenty, jestem poza jego murami, podziwiając podniebny świetlny spektakl.

Dawniej, w Gwatemali wierzono, że dary przynosi Dzieciątko Jezus. Dopiero, począwszy od lat siedemdziesiątych XX wieku, gdy Ameryka Środkowa znalazła się pod handlowym i kulturalnym wpływem Stanów Zjednoczonych Dzieciątko Jezus zaczęło być wypierane przez Mikołaja. Dziś jedynie starsi pamiętają, że Mikołaj nie zawsze był obecny w gwatemalskiej tradycji.

Święta, święta i po świętach

Od rana rozbrzmiewają wystrzały fajerwerków. Nikt nie wstaje do świątecznego śniadania i nikt nie ekscytuje się możliwością spożycia potraw mięsnych. Pierwszy dzień świąt jest dniem wolnym od pracy. Każdy chce wykorzystać ten czas na odpoczynek, spotkanie z rodziną, spacery po mieście i znów podziwianie podniebnych świetlnych spektakli.

– Jak Gwatemalczycy spędzają pierwszy dzień świąt? – pytam mojej nauczycielki Lety jeszcze przed 24 grudnia.

– Wiesz już co to jest ponche de frutas? – Potakuję. – No więc większość leczy po prostu kaca – odpowiada.

Muszą się z tym pospieszyć, bo kolejnego wolnego dnia już nie będzie. Drugi dzień świąt w Polsce, w Gwatemali jest normalnym dniem pracującym. Na nowo w mieście władzę przejmuje codzienny harmider. Ludzie wracają do pracy, kupcy zjeżdżają na targ, turyści wracają do zwiedzania. Wszystko wraca do porządku dziennego. Prawie, bo aż do Sylwestra, każdego dnia, mieszkańcom towarzyszy huk fajerwerków wypuszczanych z taką sama częstotliwością i pasją jak w wigilię Bożego Narodzenia.

0 0 votes
Article Rating

O Autorce

B*Anita Demianowicz

Podróżuję, piszę i fotografuję. Współpracuję m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzę prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce. Jestem również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuję festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet.
Jestem absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się debiutancka książka: "Końca świata nie było".

Więcej o mnie>>>.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments