Obiecałam post o jedzeniu, więc niech stanie się mej obietnicy zadość. Wprawdzie smaków pewnie będzie się jeszcze pojawiać co niemiara, ale już co nieco spróbowałam. A właściwie to myślę, że przez ten zaledwie tydzień (choć mam wrażenie jakbym już tu była miesiąc) spróbowałam wszystkich albo prawie wszystkich typowych gwatemalskich przysmaków. Przede wszystkim na stołach króluje tortilla pod różnymi postaciami, tacos, platany, kukurydza (odmian jest jej tu cała masa), frijoles (czarna fasola) i awokado. Całe szczęście dla mnie, w Gwatemali je się również sporo warzyw, które w dużej mierze są blanszowane. I oczywiście spożywa się masę owoców: melony (które są tak pyszne, że jak kupiłam jednego, to zeżarłam od razu całego), papaje, pomarańcze, banany, ananasy, a także kokosy. Niestety, jadąc tu nastawiałam się cały czas na mango, które jest moim ukochanym owocem. Odgrażałam się, że jak tu przyjadę do będę mango jadła na okrągło. No i niestety, „oszukali endrju”. Akurat w tej chwili, mniej więcej do końca marca, początku kwietnia nie ma sezonu na mango!!! Byłam załamana i tak zdesperowana, że w końcu kupiłam takie małe i jeszcze zielone, by moich zarzekań stało się również za dość, ale niestety przypominało to raczej mango z Lidla, więc dałam sobie spokój.
PEPIAN
To najbardziej znany przysmak, który przygotowuje się z okazji świąt oraz innych ważnych wydarzeń. Ja dodatkowo próbowałam go jeszcze w wykonaniu najprawdziwszych mayańskich kobiet. Pepian składa się z chille pasa, która przypomina wysuszoną papryczkę, czerwone chilli, miltomate, czyli małe zielone pomidorki, cebulę, czosnek, pestki dyni, cynamon, sporo kolendry. To wszystko się gotuje i powstaje brunatna pasta, którą podaje się z kurczakiem i ryżem (choć widziałam i wersję z ziemniakami). Całkiem smaczne, choć ja osobiście nie przepadam za świeżą kolendrą. Ma specyficzny smak, a oni dodają ją w dużych ilościach. W sumie nie rozumiem tego zachwytu nad pepian, no ale o gustach się nie dyskutuje. Oczywiście pepian podobnie jak i wszystkie inne dania, podaje się z ciepłymi tortillami. Te przygotowane przez indigenios były przepyszne, bo z kukurydzy. Te, które jadłam w domu mojej gospodyni nie miały tak genialnego smaku.
RELLENITOS DE PLATANO
To bardziej deser niż danie, ale jest przepyszne, jeśli ktoś oczywiście lubi słodkości. W ubitej masie platanowej (czyli wersji bananów, których nie spożywa się na surowo), ulepionej w podłużny kształt można odnaleźć masę tzw. frijoles z czekoladą. Całość smażona jest na głębokim tłuszczu, aż do momentu aż się zazłoci. Swoją drogą frijoles (czarna fasola) jest jedzone na śniadanie, na obiad i na kolację. Dodaje się ją i do dań na słono, i jak widać powyżej na słodko również. Platany, podobnie jak i fasolę również się je tutaj we wszystkich porach dnia. Gwatemalczycy zwykle na śniadanie jedzą tortille, jajko z bekonem lub szynką, frijoles i smażone plastry platanów. Ja jednak jadłam to w wydaniu obiadowym i jak platany smażone bardzo mi smakowały, to zmiksowane frijoles zostawiłam jednak na talerzu. W tej wersji czarna fasola niespecjalnie mi smakowała.
CHUCHITOS
To masa kukurydziana, którą podaje się z pomidorami i kawałkami mięsa na liściach kukurydzy. Liście oczywiście są tylko do ozdoby. Całość jest dość interesująca, ale nie będzie to raczej moje ulubione danie.
TOSTADA CON GUACAMOLE
Duże tacos z pastą guacamole – niebo w gębie! Choć owe tacos pokrywane są również sałatą, sporą porcją buraczków, mielonym mięsem, sosem pomidorowym, cebulą i także jajkiem. Dziś próbowałam tej drugiej wersji (za niecałe 4 zł), ale jednak ta pierwsza opcja znacznie bardziej mi przypadła do gustu.
CHILLE RELLENOPapryka nadziewana przede wszystkim serem, mięsem, cebulą, czosnkiem, jajkiem i smażona na głębokim tłuszczu. Pycha!
Co do picia podać?
Ponche – o tym wyjątkowym napoju już było, ale pisząc o tradycyjnej gwatemalskiej kuchni nie mogę nie wspomnieć o napoju przygotowywanym specjalnie z okazji świąt i różnych ważnych okoliczności jak śluby czy też urodziny. Można go pić z „wkładką” lub bez.
Mleko kokosowe – na świeżo za 5 quezali, czyli równowartość 2 złotych można dostać pięknie oskubanego na miejscu kokosa.
Rum – to też narodowy trunek w Gwatemali. Choć turyści również zapijają się nim do nieprzytomności, zwłaszcza, że w sklepie można kupić półtorej litra za 21 zł. Nic więc dziwnego, ze zwłaszcza uczniowie z mojej szkoły nic innego nie pijają.
Kawa – Gwatemala słynie z produkcji dobrej jakości kawy. Ale już znacznie wcześniej czytałam na różnego rodzaju forach, że kawa, którą można dostać w knajpkach jest ohydna.
Nie wiem czy faktycznie tak jest. Kwestia gustu. Jest inna w smaku, ale nie jest zła. Pijałam już dużo, dużo gorsze.
Bardzo lubią też wszelkiego rodzaju słodkości. Zwłaszcza karmelizowane owoce lub te polane czekoladą.
![]() |
Moje śniadanie: quesadilla |
Kuchnia gwatemalska bardzo mi zasmakowała, choć muszę przyznać, że czasami zaskakują mnie połączenia. Jak chociażby frijoles i słodkich bananów czy podawanie quesadilli z serem i fasolą w towarzystwie owoców (dziś takie śniadanie właśnie dostałam). Jednak duża ilość owoców i warzyw oraz przepyszne tortille z różnymi nadzieniami – to jest coś, co w kuchni odpowiada mi najbardziej.
Całe szczęście, że zdążyłam skonsumować moje ulubione naleśniki z serem i łyżką niskosłodzonego dżemu z czarnej porzeczki, bo inaczej bym Ci pozazdrościła, a tka mogę ze szczerego serca powiedzieć smacznego 🙂
A dziękuję, ale miałam nadzieję, że tu schudnę trochę 😉
Ciekawe, fajnie fajne, tylko mało mięsa! Tymczasem idę zjeść rosół…
Łukasz mięso jest zawsze na obiad. oni tu kurczaka głównie jedzą. Ale pisałam o tradycyjnych daniach. Wszędzie mięso jest 🙂
Mniam !!!
mhmmm uwielbiam taką kuchnię. Wiele bym oddał z posmakowanie np. TOSTADA CON GUACAMOLE!
Mnie tez to Guacamole najbardziej zainteresowalo. Ale Chille Relleno tez brzmi smakowicie
Guacamole rewelka!!!
Dandi jakbym chciała to nie dam rady ani Ci tego wysłać, ani przywieźć ;(
Ale możesz po powrocie zrobić „reprodukcję”, uszczęśliwiłabyś Gastrofarian.
To musiałabym chyba pójść na jakąś naukę gotowania gwatemalskiego. Widziałam, że można pójść tu na taki kurs. No, ale może uda mi się i bez tego 🙂 Co się nie robi dla gastrofarian.
Te słodycze, naturalne słodycze.
A ja przyzwyczaiłem się od sztucznie pakowanych żelek, batonów, chrupek, cukierków.
Twój wpis zmusił mnie do czegoś :).
Jakim słowem- jednym, jedynym- opisałabyś kuchnię Gwatemali ?
Smaki życia, smaki Gwatemali <3.
JUNTER.
Ja wiem Paweł, ze Ty tylko żelki na okrągło byś wcinał 😉 Ale tu słodycze by CI zasmakowały. Trudno jednym słowem opisać tę kuchnie, bo tu łączy się kilka smaków: słodkie z pikantnym, banany z fasolą, fasolę z czekoladą. Kuchnia jest multismakowa.
Jako starszy pan z zaczątkami alzheimera zachodzę w głowę, jak Ty to wszystko ogarniasz, zapamiętujesz; te wszystkie nazwy, składniki… Albo masz jakieś ściągi, albo „piękny umysł”. Ale nie wnikam w warsztat poetki. No cóż, jak czytam – nie tylko moje kubki smakowe szaleją i nie tylko moja klawiatura musi być przecierana przez permanentny ślinotok. Słomiany ma rację – raczej nie odpuścimy Ci wydania uczty Babette tudzież Baltazara; dasz sobie radę, a składniki kupimy na Allegro. Szkoda, że nie możesz ich uraczyć naszymi specjałami typu bigos czy schabowy. Ciekawe, jak by się ich podniebienia zapatrywały na takie frykasy. Może chociaż słynną polską zapiekankę? Jako fan serów zauważyłem, że tylko raz o nich wspomniałaś – nie poważają ich? Cheeses Christ! Smaczny post, merci!
Sikor, niestety nie mam genialnej pamięci, a że zgubiłam mój dyktafon, więc wszystko po prostu notuję i już. Choć chciałabym móc wszystko zapamiętywać 🙂 Schabowy myślę, żeby im zasmakował, z bigosem gorzej. A zapiekanka również przypadłaby im do gustu, wszak oprócz tradycyjnych dań, gwatemalczycy wręcz zajadają się pizzą.
A ser dodają wszędzie. Teraz już wiem dlaczego Ty go tak lubisz.