PORADNIKI RUMUNIA

Jazda rowerem w zimie – plusy i minusy

Jazda rowerem, gdy na zewnątrz panują temperatury na minusie, ma… no cóż wiele minusów, ale nie chcę być pesymistką czy zniechęcać kogokolwiek do jazdy rowerem. Chcę się jedynie podzielić spostrzeżeniami z mojego zimowego pedałowania.

Gdyby trzy miesiące temu ktoś mi powiedział, że dziś będę rowerem pokonywać trasę z Ukrainy, przez Rumunię, Bułgarię do Turcji i to w szczycie sezonu zimowego, przy temperaturach poniżej zera, w śniegu i wietrze, to stuknęłabym się w głowę, dając do zrozumienia, że ja na pewno szalona nie jestem, ale za to on chyba ma nierówno pod sufitem. Ja i zima? Nie, przykro mi. Tu miłości nigdy nie będzie!
Wystarczyło kilka tygodni, by się okazało, że jednak oszalałam. Kolejne pozwoliły mi wyłuskać esencję z podróży i w jaskrawym świetle ukazały plusy, choć jednak więcej minusów takiego podróżowania. Bo to, że rower to świetny sport z wielu powodów, a podróżowanie rowerem i zwiedzanie świata z poziomu siodełka to rewelacyjna i najlepsza metoda poznawania świata, wiadomo nie od dziś. Wiadomo też jednak, że najlepiej uskuteczniać to zwiedzanie, gdy słońce za oknem, a delikatny i ciepły wiatr we włosach, a nie szron na rzęsach i włosy skołtunione pod kominiarkami i czapkami. No więc czy warto wybrać się zimą na rower? A może jednak odpuścić i zaczekać na sezon?

plusy i minusy rowerowania zimą

Minusy

1. „O, rany, ale mnie suszy!”

To pierwsza myśl po pół godziny jazdy rowerem. Tylko teraz tak. Albo się zatrzymuję i muszę ściągnąć zimowe rowerowe rękawiczki, żeby wyciągnąć termos z sakwy, albo jadę bez picia. Pierwsze wyjście łączy się z marznięciem, drugie z odwodnieniem. Niestety w zimie, gdy piździ jak…nie, nie jak w kieleckim, lecz jak w Patagonii i gdy myśli się tylko o tym, by już się doczłapać na miejsce, stawanie, co chwilę na łyk herbaty wiąże się z późniejszym dotarciem do ciepłego pomieszczenia. Ale dlaczego w takim razie nie pijesz wody, zapyta ktoś.

2. „Z zamarzniętego nawet Salomon nie naleje…czy jakoś tak”

Jak jest zima to musi być zimno. Proste. A jak jest zimno, czyli poniżej zera to chcąc nie chcąc woda szybko zamarza. Dotyczy to również wody w bidonie. Zaraz na początku dnia jeszcze do pierwszej godziny daje się ją wypić, potem robi się coraz zimniejsza i zimniejsza. Zaczyna mrozić zęby, doprowadzając je wręcz do bólu, a potem już lodowacieje i nie daje się uszczknąć nawet kropelki. Zostawała więc ciepła woda lub herbata w termosie, której aby się napić, trzeba było się zatrzymać.

3. „Daleko jeszcze?”

Pytanie powtarzające się dość często w podróży. No, ale jak ma być blisko skoro non stop trzeba się zatrzymywać na picie, szczególnie ciepłego. Jeszcze pół biedy jak ciepłe jest w termosie, a jak się skończy, to zostają przydrożne knajpki, restauracje i bary, ewentualnie domy życzliwych ludzi. I droga się wydłuża tym sposobem.

4. „Nie ma nic za darmo”

No cóż, na pewno jest drożej rowerować w zimie. Po pierwsze ciągłe postoje na ciepłe napoje. Bo niby można byłoby sobie zagrzać wodę na kuchence gazowej, ale chodzi też o to, żeby się rozgrzać, ogrzać, osuszyć i w ogóle, a przy kuchence się tego zrobić nie da, więc do środka wejść gdzieś trzeba. To tyczy się też spania. Bo niby namiot w zimie – można, czemu nie. Tylko jednak po całodniowej jeździe chciałoby się tak…w ciepełku położyć, ubrania wysuszyć i odpocząć od wiecznego marznięcia. A jak nie da się w namiocie, to trzeba wyskakiwać z kasy.

5. „Ależ pani pociągająca…”

Niebywale, muszę przyznać. Bo na rowerze zimą wszyscy są pociągający. Z nosa cieknie na całego, bez przerwy. Można niby go wydmuchać, ale w pewnym momencie chusteczek zaczyna brakować, a poza tym, żeby wydmuchać nos to trzeba znów ściągnąć te wielkie ciepłe zimowe rękawice. A jak się je ściągnie to znów się marznie. I tak w kółko Macieju, czyli patrz punkt 1 i 2.

6. „Jest zima, to musi być zimno”

Tak rzecze znana sentencja z „Misia” i nie ma, co tu się sprzeczać. Podczas jazdy rowerem zimą jest zimno i już. Można się ciepło ubrać, założyć kilka warstw, ale nie ma niestety idealnego stroju na każdą pogodę. A to jest za ciepło i się przegrzewasz, a to za bardzo się pocisz, a potem podwiewa albo zatrzymujesz się na picie i zamarzasz. U mnie niewiele dały ciuchy oddychające, odprowadzające pot itd. itp. Może niewłaściwe konfiguracje? Nie wiem. W trakcie jazdy aż tak bardzo nie marzłam. Trudniej było jednak podczas postojów.

7. „Cyknij fotkę”

Żeby to było takie proste. Można telefonem, ale żeby to zrobić trzeba się zatrzymać, a jak się zatrzymamy, to wiadomo, co się dzieje. Trzeba ściągnąć rękawiczki. Najpierw jedna warstwa ciepła zimowa, trzypalczasta (to w moim przypadku), potem warstwa kolejna (niestety nie mam takich współpracujących ze smartfonami). No i łapy marzną. A lustrzanka? Nie przewiesisz jej przez ramię tak, jak w lecie, bo za zimno, bo możesz się łatwo wywrócić na rowerze i wtedy po obiektywie. A wygrzebywać z plecaka, co chwilę (a do tego też trzeba ściągnąć grubaśne rękawice) też nie bardzo ma się ochotę. To chyba najlepsza metoda na problemy ze zbyt dużą liczbą zdjęć z podróży lub z za małą ilością miejsca na karcie pamięci.

8. „Nie podchodź, bo zadzwonię do psychiatryka!”

Jest zima. W zimie jeździ się na sankach, nartach, łyżwach i snowboardzie. I to jest normalne. Ale rower?!!! Naprawdę?!!! Dla wielu ludzi nie ma nic bardziej szalonego. Więc trzeba uważać, bo mogą cię wziąć za wariata. Niektórzy kierowcy samochodów z niedowierzaniem spoglądali na nas. Ich miny wyraźnie wskazywały na to, że uważają, iż mamy nierówno pod sufitem.

9. „Pan czy może jednak pani?”

Na rowerze zimą traci się wszelką kobiecość. „Wyglądam jak terminator”, zauważyła jedna z dziewczyn. I miała rację. Wszystkie tak wyglądałyśmy. Dopóki nie ściągnęłyśmy czapek, kasków, masek, kominiarek, chust, okularów to tak naprawdę z trudem można było odgadnąć jakiej jesteśmy płci. Nie żeby mi to przeszkadzało, że nie wyglądam jak kobieta, ale co tu dużo gadać. Sprawdzone jest, że kobieta w drodze wzbudza w ludziach matczyne i ojcowskie uczucia. I pewnie mogłybyśmy liczyć na znacznie więcej opieki ze strony innych, gdyby wiedzieli, że jesteśmy kobietami. No cóż, taka nasza kobieca wyrachowana natura 🙂

Plusy

Myśl kobieto! Myśl! Powtarzam sobie. Bo przecież nie o to mi chodziło, żeby tekstem zniechęcać do jazdy rowerem zimą. Bo mimo wymienionych minusów zimowe pedałowanie jest czymś niepowtarzalnym. Ale tylko zimowe pedałowanie. Gdy temperatura jest na minusie, mróz szczypie w nos, a krajobraz wokół bieli się.

1. Świat z innej strony

Zwykle świat oglądamy w zieleni, ukwiecony, skąpany w słońcu. Wtedy, kiedy szaleje upał. I to jest to, co wszyscy lubią najbardziej. Ale świat zimowy, do którego zwykle nie zaglądamy poza latem i wiosną jest równie piękny tylko w inny sposób. I nie mówię o górach, bo wiadomo, że ludzie zwykle w zimie też tam są. Chodzi mi o miejscach, w których nie uprawia się sportów zimowych. O takich, przez które zimą przejeżdża się nie zaszczyciwszy ich nawet spojrzeniem.

zima w Rumunii
2. „Oj, biedne dziewuszki”

O tym, że kobieta w podróży wzbudza większe emocje i uruchamia tryb „empatia” pisałam już nie raz. Ale dziewczyna na rowerze i to w dodatku w zimie uruchamia i przycisk „empatia” i „wrażliwość” i „chęć niesienia pomocy”. Bo przecież w takie zimno to nawet psa na ulicę się nie wyrzuca. Nie będę tu jednak rozróżniała płci, bo zimno, śnieg, wiatr i rower razem wzięte sprawiają, że nad biednym rowerzystą zlituje się każdy.

3. „Nowe doświadczenia i nowe wyzwania”

Wiem, że nowe doświadczenia można zdobywać w inny sposób, wcale nie w zimie i nie na rowerze. Ale w sumie, dlaczego akurat nie? Uwielbiam wyzwania i lubię, kiedy jestem w stanie im sprostać.

4. „Szybka nauka”

Nie umiesz naprawiać zerwanego łańcucha? Zmieniać klocków hamulcowych? No cóż. W zimie, w ciągłym deszczu, chłodzie wszystko jakby szybciej się zużywa i psuje. Trzeba nauczyć się szybko reagować. Bo co robić kiedy zerwie się łańcuch, a ty nie masz pojęcia jak go naprawić? Teoretycznie jedziesz do najbliższego warsztatu i prosisz o pomoc. Ale co w sytuacji, gdy jesteś gdzieś pomiędzy niczym, a ulewny deszcz wpływa w każdy zakamarek twojego ciała, które powoli zamienia się w kawałek lodu? Trzeba szybko reagować i jak najszybciej naprawić. Metodą prób i błędów. Spinasz się w sobie i działasz. I nagle okazuje się, że to nie było takie trudne i że zdobyłaś nową umiejętność.

4. „Najtrudniej jest wyjść poza swoją strefę komfortu”

W sumie każda podróż jest wyjściem poza strefę komfortu. Ale mam wrażenie, że jeszcze chyba nigdy tak daleko poza nią nie wykroczyłam. Bo moja strefa komfortu jak dotąd zawsze miała, co najmniej powyżej dwudziestu stopni Celsjusza. I dlatego tak chętnie każdej zimy opuszczałam Polskę, by przezimować gdzieś w cieplejszych klimatach. A tu nagle rower w środku zimy. Też pomysł! Ale wychodzenie poza swoją strefę komfortu pozwala poznać swoje granice, a właściwie przekraczać je. A to wzmacnia psychicznie, pozwala lepiej poznać samego siebie, uodparnia i daje ogromną satysfakcję.

w ZIMIE JESTT PIĘKNIE

Pewnie tych plusów jeszcze by się znalazło. Ale to nie ma zupełnie znaczenia czy będzie ich pięć razy więcej niż minusów, czy też pięć razy mniej. Nie ważne, że w trakcie drogi wymarzłam za wszystkie czasy i że często jadąc w ciągu dnia jedyne, o czym marzyłam to, żeby już wreszcie znaleźć się na miejscu i żeby było ciepło. Nawet nie to jest ważne, że tej zimy tak naprawdę aż tak wiele nie miałyśmy. Przez większość czasu towarzyszyła nam szara brzydka jesienna szaruga i skąpane w deszczu szarobure krajobrazy i że przez ponad dwa tygodnie miałam cały czas mokro w butach. Nic nie jest ważne, bo sam fakt, że podjęłam wyzwanie i mu podołałam, daje mi tyle satysfakcji i radości, że nie zamieniłabym tego doświadczenia na żadne inne, choć wiele razy myślałam w drodze: Za jakie grzechy ja tutaj jestem? Po co ja się na to zdecydowałam. Przecież to chyba najgorsze „wakacje” życia. A mimo wszystko na pytanie: Czy zrobiłabyś to jeszcze raz? Bez wątpienia odpowiem: tak! Choć nad odpowiedzią na pytanie: „Czy pojadę jeszcze gdzieś kiedyś w zimie rowerem” musiałabym się głęboko zastanowić.

0 0 votes
Article Rating

O Autorce

B*Anita Demianowicz

Podróżuję, piszę i fotografuję. Współpracuję m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzę prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce. Jestem również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuję festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet.
Jestem absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się debiutancka książka: "Końca świata nie było".

Więcej o mnie>>>.

Subscribe
Powiadom o
guest

17 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewcyna

.”wyglądam jak terminator” ha ha dobre. Coś w tym jest.
No cóż, albo rybka, albo akwarium. To nie jest konkurs piękności ale fakt, swoje odbicie w lustrze w takich okolicznościach przyrody (nie tylko zimnych, gorących tez) często przeraża. Czasem lepiej nie patrzeć 😉
Dobrze uchwyciłaś wszelkie niuanse. Nie tchnie optymizmem (jakbym się tam przejechała tez by pewnie nie tchnęło), ale absolutny szacun za podjęcie wyzwania Anita 😉
A teraz do domu, kubek z gorąca herbatą w dłoń i pod pierzynkę..!

ola

Zmarzłam czytając. Jestem jak najbardziej za wychodzeniem poza strefę komfortu, ale w tę stronę chyba nie wyjdę. Podziwiam, gratuluję wyczynu i…trochę współczuję:) Dla mnie zmarznąć to jakaś kara straszna, jak mi zimno to jestem nieszczęśliwa.
Wskakuj Anita pod pierzynę, poproś Bożydara, niech Ci ciepłą herbatkę przynosi (albo grzańca!) i wygrzej się teraz porządnie!
Ściskam mocno (i ciepło!:)
o.

Ewa

ja mam zupełnie odwrotnie – jak jadę to jest mi zimniej, niż podczas postoju.. 🙂 w jakiej kolejności zakładałaś te warstwy?
przed chwilą było o Jamboree w Trójce i padło Twoje imię 🙂

Marcin

Fajny blog.
Przyjemnie się czyta.
Pozdrawiam:)

Monika Ostrowska

No podziwiam! naprawdę! nie wyobrażam sobie tego… ale to, że jesteś wielka to juz wiem…bez kadzenia! No cóż……ja podróżuję inaczej, ale po przeczytaniu tego, co napisałaś zrobiło mi się jakby wstyd. Bo narzekam czasami w podróży na takie bzdury…..już nie bedę 😉

touristnavi

Jeżeli o mnie chodzi to lubię sobie wyskoczyć na przejażdżkę w zimie. Generalnie lubię wysiłek fizyczny przy niskich temperaturach, nieważne czy jest to gra w piłkę, bieganie czy rower. Lepiej się później czuję, chociaż dużo większe jest ryzyko zachorowania.

Ania Wojciechowska via Facebook

zdrowie to chyba po mamusi?

Karol Werner via Facebook

Nie ma – kropka 😀

Nakręcona kręceniem

Podbijam!

Michoo Jaskiniowiec

Sezon się nie kończy…;) pozdrowionka 🙂

Józek Chłopek

Pani Anito, accuweather prognozuje dla naszego regionu jakiś mróz w okolicach stycznia. Grudzień ma być mocno powyżej normy więc sporo jeszcze tego sezonu zostało.

Anita Demianowicz Podróże / Fotografia / Reportaż

No i doskonale 🙂

Romek Kaczyński

Temperatura podczas jazdy rowerem to nie problem po prostu trzeba się cieplej ubrać. Gorzej gdy nawieje śniegu

Anita Demianowicz Podróże / Fotografia / Reportaż

Trzeba sie cieplej ubrac, to prawda. Ale w trakcie tej jazdy było tak, że jak jechałyśmy pod górę (a gór trochę było), to robiło się upalnie i człowiek w ciepłych rzeczach sie pocił, a potem dług zjazd i zamarzał. Niestety nie ma idealnego ubrania na wszystko.

artur
trackback

[…] na jednym zimowym, w dość trudnych warunkach. (Możecie przeczytać o tym TU i TU) Fizycznie byłam więc przygotowana do tego, by wsiąść […]