Ponad 2600 jezior, niezliczona liczba portów i żaglówek. Do tego dzika nieskażona przyroda i harmonijne krajobrazy. Mazury – Kraina Wielkich Jezior uznawana często za jeden z piękniejszych regionów w Polsce to miejsce dla wszystkich, którzy cenią życie w zgodzie z naturą.
Nazwa „Mazury” wywodzi się od przedrostka „maz-”, który znaczył „smolić” połączonego z przyrostkiem „-ur”. Tak określano smolarzy, którzy zamieszkiwali tereny leśne w tym regionie. To od nich pochodzi nazwa Mazury.
Tu znajduje się największe jezioro w Polsce – Śniardwy o powierzchni 113,8 km kwadratowych oraz najdłuższe jezioro, czyli Jeziorak, który liczy ok. 27,45 km. Na Mazurach znajduje się też najbardziej wysunięty na północny-wschód punkt województwa warmińsko-mazurskiego, gdzie schodzą się granice trzech państw – Litwy, Rosji i Polski. Dzięki temu, stojąc w jednym punkcie, można się poczuć, jakby się było w trzech krajach jednocześnie.
Mazury to region, w który razem z Kinder Country zabieram Was tym razem. W ramach projektu „Ludzie i Miejsca” zajrzymy w zakamarki regionu i poznamy historię miłości dwojga ludzi i ich miłości do gliny oraz odwagi, by podążać własną drogą.
Pracownia Rzemiosła Tradycyjnego „Garncarnia”
Marta ma na sobie zwiewną tunikę. Stawia na stole zestaw do herbaty i duże kubki do kawy oraz półmiski z owocami. Wszystko z ceramiki. Zaczyna opowiadać, jak się poznali z Pawłem, z którym od dziesięciu lat prowadzi pracownię Garncarnia w Kamionku Wielkim na Mazurach. Któregoś dnia urzeczona garncarstwem, przyjechała do jego pracowni, zaczęła się uczyć u niego i tak już została. Stali się parą nie tylko w pracy, ale i w życiu.
Paweł natomiast długo szukał swojej drogi. Pobłądził kilka razy, nim znalazł tę właściwą. Był przedsiębiorcą. Splot zdarzeń sprawił, że w pewnym momencie postanowił zacząć wszystko od nowa. Sam odbudował dom, w którym dziś mieszkają i stworzył pracownię, w której uczy, i do której pewnego razu zajrzała Marta.
Paweł mówi, że 40 lat spędził na poszukiwaniach tego, co chce robić. Po tym czasie usiadł po raz pierwszy za kołem, poczuł glinę i już wiedział, że to jest to, czym chce się zajmować do końca życia.
Glinę kopią sami. Paweł nazywa ją „żywą materią”, która musi pochodzić z odpowiedniego miejsca, mieć właściwą gęstość, skład mineralny, a nawet smak, bo praca z gliną to praca na zmysłach. Z czasem jedyne, co w garncarstwie nie jest potrzebne to wzrok. Na pewnym etapie garncarz może zamknąć oczy i zdać się tylko na dłonie.
Paweł odtworzył proces pozyskiwania gliny. Nauczył się też jak wytwarzać nietypową czarną ceramikę. Marta mówi, że to proces długi i bardzo skomplikowany. – Znaczenie ma dosłownie wszystko: od drewna, po temperaturę i ciśnienie w piecu. Kiedy Paweł wypala „czarną” ceramikę lepiej nie zawracać mu głowy.
Paweł sam też zbudował piece do wypału, a swoich kursantów uczą jak własnoręcznie wykonywać narzędzia garncarskie, pośród których można odnaleźć też coś, co nazywa się gmerek. Gmerek to pieczęć, a jednocześnie podpis każdego garncarza. Świadczy o oryginalności i unikalności dzieła.
Mistrzem Pawła by Litwin Stanisław Averke i to na Litwie właśnie, gdzie zachowały się tradycyjne techniki wytwarzania ceramiki, Paweł pojechał zdobywać garncarskie umiejętności. Marta uczyła się od Pawła. Wiedzę do tej pory oboje czerpią z książek i rozmów z ludźmi, którzy przyjeżdżają do nich na warsztaty.
Oboje twierdzą, że w garncarstwie nie ma doskonałości, a jedynie dążenie do niej.
W swojej pracy idą więc tą drogą. We wszystkim, co robią widać ogromną pasję i miłość. Nie trudno zauważyć, że kochają też się dzielić swoją wiedzą i umiejętnościami. Nie tylko sprzedawać ceramikę, ale odkrywać przed innymi jej urok i dzielić się swoim szczęściem, zapraszając w progi nie tylko pracowni, ale i własnego domu, w którym i ja również szybko przestałam się czuć jak gość, a zaczęłam jak domownik. Z żalem opuszczałam to niezwykłe miejsce, wiedząc, że na pewno tu jeszcze kiedyś wrócę, bo warto pozostawać w kontakcie z ludźmi z taką niesamowitą energią i pasją.
ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA FILMU
Jeśli chcecie nauczyć się garncarstwa i przeżyć niezwykłą przygodę, koniecznie wybierzcie się do Marty i Pawła do Garncarni (http://garncarnia.art.pl/).
A jak już będziecie u nich, to zajrzyjcie w kilka innych ciekawych miejsc na Mazurach.
Wiadukty w Stańczykach
W północnej części Mazur wśród pagórków, łąk i pól znajduje się miejscowość Stańczyki. Nie byłoby w niej nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że można tu odnaleźć niesamowite wiadukty, pozostałość po linii kolejowej Gołdap-Żytkiejmy . Z całej linii kolejowej wiadukty w Stańczykach są najbardziej popularne i najwyższe w Polsce. Liczą 182 metrów długości i 36,5 metrów wysokości.Nazywa się je też czasami akweduktami Puszczy Rominckiej ze względu na ich architekturę, która przypomina nieco rzymskie akwedukty w Pont du Gard.
Wiadukty, zanim przeszły w ręce prywatne w 2003 roku były wykorzystywane przez amatorów skoków na bungee. Obecnie skoki są tu zakazane, a wstęp na wiadukty jest płatny.
Most Sztynorcki
Między dwoma jeziorami Dargin i Kirsajty, który jest częścią Jeziora Mamry, znajduje się most, który jest doskonałym punktem widokowym na oba zbiorniki i pływające tu żaglówki. To najsłynniejszy most na Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, leżący w pobliżu największego w regionie portu w Sztynorcie.
Kanał Mazurski
Śluza w Leśniewie stopniowo wchłaniana przez las jest unikalną budowlą z bardzo oryginalnymi rozwiązaniami technicznymi i jest miejscem, które warto zobaczyć, nim całkowicie pochłonie je natura. Śluza ta jest jedną z najbardziej znanych na szlaku Kanału Mazurskiego, którego historia sięga roku 1911. Wówczas Niemcy wpadli na pomysł, by połączyć jeziora mazurskie z rzekami Łyną i Pregołą oraz z Morzem Bałtyckim. Czekało ich niełatwe zadanie. Musieli wyrównać różnice poziomów między jeziorami a morzem (ponad 111 metrów), w czym miało pomóc 10 śluz. Budowa niestety nigdy nie została dokończona. Dwukrotnie przerywana, finalnie wstrzymana ze względu na nieopłacalność.
Była jednak przedsięwzięciem niezwykle śmiałym jak na tamte czasy, ponieważ zakładała wiele unikalnych rozwiązań hydrotechnicznych. Długość całego kanału od miejscowości Mamerki do Łyny wynosi 50,4 km. Na teren Polski przypada 20,2 km i pięć śluz. Projekt budowy kanału przewidywał przepływ statków o wyporności do 250 ton.
Zwalony most w Kruklankach
Na przełomie XIX wieku w Prusach Wschodnich nastąpił intensywny rozwój dróg oraz kolei. Kruklanki znajdowały się na trasie linii kolejowych łączących Giżycko z Oleckiem. To była ogromna inwestycja, która pociągnęła za sobą powstanie całej infrastruktury: nasypów kolejowych, dworców, wiaduktów, mostów, wśród których znalazł się również most nad rzeką Sapiną, nazywany dziś „zwalonym mostem”. W 1914 roku niemieccy saperzy wysadzili wschodnie przęsło, by nie oddać linii kolejowej wojskom rosyjskim. Z czasem zniszczenia zostały naprawione. Most istniał jeszcze długo. Służył Rosjanom do wywożenia wielu dóbr z Kruklanek i okolic do czasu, aż mieszkańcy postanowili go sami wysadzić, chcąc w ten sposób zapobiec dalszym grabieżom. Dziś pozostałości mostu stanowią atrakcję turystyczną.
Odwiedzone przez nas miejsca nie wyczerpują oczywiście atrakcji na Mazurach. Zachęcamy do odkrywania kolejnych na własną rękę. I jeśli nie widzieliście filmów, które do tej pory zrealizowaliśmy w ramach projektu Kinder Country „Ludzie i Miejsca”, to zapraszam do tekstu o Białowieży i filmu oraz do tekstu o Bieszczadach i filmu.
Tekst powstał w ramach projektu Kinder Country „Ludzie i Miejsca”
Ile to już razy miałam się wybrać na Mazury… zawsze jednak jest jeszcze jakaś góra do zdobycia albo udaje się zdobyć tanie bilety w jakieś miejsce, które przecież nie może poczekać. No i tak te Mazury cierpliwie czekają i czekają. Czytając teksty jak ten, opisujące miejsca nieoczywiste i nieprzychodzące na pierwszy rzut ucha na dźwięk słowa 'Mazury,’ przekonuję się, że może niesprawiedliwie traktuję naszą rodzimą krainę jezior. A historia pana Pawła i pani Marty inspirująca… niesamowity spokój bije z tych zdjęć 🙂