Szwajcaria to niezwykłe górskie krajobrazy, urokliwe miasta i świetne trasy rowerowe. Region idealny dla amatorów turystyki aktywnej. Podpowiadam jak zaplanować tygodniowy wyjazd na rower w tym pięknym kraju?
W tekście znajdziesz garść praktyczny porad dotyczących planowania rowerowego wypadu do Szwajcarii, który, choć skupia się na zwiedzaniu regionu na rowerze, z pewnością okaże się również przydatny dla turystów preferujących inny styl zwiedzania.
Dzień I. Nyon – Morges
Dystans: 35 km
Do Nyon dojeżdżam pociągiem z Zurychu i tu zaczyna się moja trasa rowerowa. Od miasteczka Morges, które stanowi tego dnia mój cel, dzieli mnie zaledwie półtorej godziny jazdy. Trasa nie jest wymagająca. Prowadzi mnie wzdłuż jeziora, którego wybrzeże jest pełne ludzi: piknikują, grillują, odpoczywają i korzystają z wolnego od pracy popołudnia. Po godzinie jazdy dołączam do nich na trochę, rozkładając się nad jeziorem w cieniu drzewa. Wpatruję się w spokojną toń wody i próbuję wypatrzyć góry, które mimo pięknej, słonecznej pogody ukrywają się spowite zamglonym powietrzem.
Morges jest stosunkowo niewielkie. Główna ulica Grand-Rue ze sklepami, kawiarniami i restauracjami późnym popołudniem i pod wieczór raczej się wyludnia. Gwarem zapełnia się za to miejska promenada wzdłuż jeziora. To tu odnalazłam znaczną część mieszkańców i turystów, z których część przysiadła przy kawiarnianych stolikach, a część urządziła pikniki na trawie.
Dzień II. Morges – Montreux
Dystans 60 km
Z Morges do Montreux jadę cały czas wzdłuż jeziora Genewskiego, największego jeziora w Alpach i Europie Zachodniej. Od czasu do czasu trasa na chwilę odchodzi w bok i łączy się z główną ulicą, by po chwili znów wrócić nad jezioro.
Nad ranem promenada w Morges wygląda zupełnie inaczej niż poprzedniego wieczora, kiedy wypełniona była ludźmi, śmiechem i zapachem przygotowywanych na grillu przekąsek. Przed 9 rano jest niemal pusta. Od czasu do czasu natrafiam jedynie na biegaczy i osoby uprawiające nordic-walking. Sama zaczynam żałować, że nie zabrałam butów do biegania, by z rana móc nacieszyć się tą trasą.
Nieco więcej dzieje się na jeziorze. Część osób zrezygnowała z porannego joggingu na rzecz kajaków i stand up paddle oraz wędkowania.
Czuję ogarniający mnie spokój. Jestem ja, słońce, wiatr we włosach i jedyne czego mi żal, to braku przejrzystości powietrza, który wciąż ukrywa przede mną góry.
W parku de Vertou, który mijam kilka kilometrów dalej, robi się już coraz tłoczniej. Niektórzy na śniadanie postanowili zafundować sobie grilla.
Wszystkie miasteczka nad jeziorem Genewskim, przez które przejeżdżam, m.in Saint Sulpice (7 km od Morges) mają przepięknie zadbane i zorganizowane tereny rekreacyjne nad jeziorem; tętniące życiem zielone skwerki, parki, place zabaw.
Chwilę później wjeżdżam do Parku Luis Bourget i jadę promenadą de Vidy, co oznacza, że jestem już w Lozannie. Zjeżdżam na trochę z trasy, by wjechać do miasta.
Lozanna jest dość górzysta. Góra dół, góra dół. Muszę się nieźle namęczyć, by wjechać na Stare Miasto i dotrzeć do niezwykłej katedry.
Wyjazd z Lozanny zaczynam od dalszej jazdy promenadą. Jest późne popołudnie i ludzi nad jeziorem zebrało się znacznie więcej. W miejscowości Pully zjeżdżam znad jeziora i dalszą trasę przemierzam ulicą, a po wjeździe do miejscowości Villetta na reszcie trasy nie tylko towarzyszy mi jezioro Genewskie po prawej stronie, ale i zielone winnice po lewej, które ciągną się przez wiele kilometrów niemal do samego Montreux.
Promenada w mieście Montreux jest tak nabita ludźmi, że momentami muszę zsiadać z roweru. Ale jedzie się nią bardzo przyjemnie. Wzdłuż niej można pooglądać wiele rzeźb, m.in. popularną rzeźbę Freddiego Mercury. Mnie jednak najbardziej ciągnie w odleglejsze rejony. W stronę zamku Chillon. Jest tam nieco ciszej i spokojniej, dlatego to tu przysiadam na kamieniach z widokiem na zamek i w oczekiwaniu na zachód słońca.
Dzień III. Montreux – Aigle
Dystans: 18 km
Krótki przejazd pozwala mi do południa na zwiedzanie Montreux, a potem na zagubienie się w wąskich uliczkach klimatycznego Aigle, którego największą atrakcją turystyczną jest położony na wzgórzu zamek (Château d’Aigle) oraz winnice na prawym brzegu Rodanu.
Zamek pochodzi z drugiej połowy XII wieku i w latach 1434-1476 należał do rodziny Compey, a potem przeszedł w ręce kantonu berneńskiego. Twierdza wielokrotnie zmieniała swoich właścicieli, a w XIX wieku służyła nawet jako szpital, a potem więzienie. Dziś w jego murach znajduje się Muzeum Winorośli i Wina. Dzięki wizycie w muzeum można poznać ponad 1500-letnią historię produkcji wina w tym regionie. Zresztą zamek usytuowany jest w samym sercu winnicy.
Trasa z Montreux do Aigle wiedzie mnie bocznymi drogami wśród porośniętych trawą pól i widokiem na Alpy, które z każdym kilometrem wydają się jakby większe i bliższe. Każdego kolejnego dnia będę bliżej i bliżej nich.
Dzień IV. Aigle – Montbovn
Dystans: 49 km
Dzień zaczyna się dwudziestokilometrowym podjazdem aż do Les Mosses – La Lécherette, gdzie zatrzymuję się na przerwę. Mijający mnie kierowcy trąbią i z wielkim uśmiechem na twarzy pokazują kciuk skierowany do góry. Mnie do śmiechu aż tak bardzo nie jest, ale widoki wynagradzają cały trud. Mam okazję popatrzeć na miasteczko Agile z góry, a potem przez całą drogę zachwycać się widokiem gór, zielonych pól usianych kwiatami i małych miejscowości ulokowanych w dolinkach. Trasa wiedzie wzdłuż głównej drogi, ale nie jest ona zbyt często używana.
To najlepszy dzień jazdy. Na szlaku z górami i zachwycającymi krajobrazami mogłabym zostać na dłużej. Dzień kończę wśród przesympatycznych ludzi, właścicieli B&B Nicole i Juana-Marca.
Dzień V. Montbovn – Frajburg
Dystans: 50 km
Z Montbovn trasa prowadzi przez jakiś czas wśród pól i łąk oraz z widokiem na góry. Trasa rowerowa łączy się jednak już częściej z drogą samochodową. Półtorej godziny jazdy dzieli Montbovn od miasta Bulle – klimatycznego i spokojnego, położonego w sercu Gruyere, u podnóża Alp. Zatrzymuję się tu na lunch i krótkie zwiedzanie.
W centrum miasta dominuje zamek z XIII wieku. Nie jest on udostępniony do zwiedzania od środka, natomiast można wokół niego pospacerować i odwiedzić Gruyerian Muzeum, które znajduje się tuż obok. W muzeum można zaś obejrzeć kolekcje popularnej w regionie Gruyere sztuki, ale również poznać historię miasta i regionu.
Z Bulle do Frajburga już niedaleko, ale jeszcze na 15 minut przed dojazdem do hotelu, łapie mnie pierwszy podczas tej podróży deszcz. Jadę przez Stare Miasto, deszcz pryska spod kół, a ja czuję zapach mokrych kamiennych ulic i woń piaskowca, z którego zbudowana jest większość budynków. Mimo że to wieczór, a następny dzień jest dniem wolnym od pracy, ludzi na ulicach jak na lekarstwo. Dopiero po zachodzie słońca młodzi wylegają na ulice i rynki, siadają w kółku, śmieją się, rozmawiają, popijając trunki wysokoprocentowe.
Dzień VI. Frajburg – Thun
Dystans: 51 km
Frajburg od rana tonie w deszczu. Mimo wszystko wybieram się na zwiedzanie miasta z przewodnikiem. Przez półtorej godziny krążymy po Starym Mieście, odwiedzamy kościół z niesamowitymi witrażami stworzonymi przez Mehoffera, polskiego artystę oraz przemierzamy kilka mostów, z których słynie Frajburg.
Potem znów wsiadam na rower i po raz pierwszy od kilku dni, zamiast w słońcu, pokonuję trasę w deszczu.
Na trasie sporo podjazdów i zjazdów. Pedałowanie w deszczu pod górę nie należy do najprzyjemniejszych. Płaszcz przeciwdeszczowy chroni od deszczu, za to nieprzepuszczalność i kiepska oddychalność materiału wzmaga pocenie się.
Hotel, w którym zostaję na noc, znajduje się niemal w samym centrum Thun. Z okna mojego pokoju rozlega się widok na zamek i na rzekę Aare, która przecina miasto na dwie części. Rozkoszuję się tym widokiem do momentu aż deszcz ustaje. Zabieram aparat i ruszam na zwiedzanie miasta.
Dzień VII. Thun – Berno
Dystans: 40 km
Trasa rowerowa z Thun do Berna jest idealnie przystosowana dla rowerzystów. Biegnie przez całą drogę z dala od trasy samochodowej, przecinając ją zaledwie kilka razy. Jedzie się nią z wielką przyjemnością, bez specjalnych podjazdów.
Berno zaskakuje. Mimo że to stolica i czwarte co do wielkości miasto w Szwajcarii, zupełnie nie daje się tego odczuć. Dużo tu terenów zielonych i nieprzytłaczających wielkością i rozmachem budynków. W mieście jest co robić. Wpisane na Listę UNESCO Berno oferuje wiele miejsc, które warto odwiedzić i poznać. Ja mam tylko pół dnia, ale jeśli się wybierasz w te okolice, przeznacz na stolicę przynajmniej 2 dni.
Z Berna pociągiem wracam do Zurychu.
Informacje praktyczne
Jak dolecieć?
Do Szwajcarii, np. do Zurychu lub Genewy z Warszawy latają linie Swiss. Ceny zaczynają się od ok. 400 zł. Z Krakowa można z kolei dolecieć liniami easyJet.
Podróżowanie po kraju pociągami jest bardzo wygodne. Można wykupić Swiss Pass, który pozwala na przejazd pociągami, autobusami, statkami w drugiej klasie (koszt to 270 franków za 4 dni) albo Swiss Flexi Pass ( 310 franków za możliwość odbycia 4 podróży w dowolne dni w ciągu miesiąca. Szczegóły możecie znaleźć na stronie www.swisstravelsystem.pl
Pociągi są przystosowane do przewozów rowerów i komfort podróżowania z rowerem jest bardzo duży.
W Szwajcarii bardzo popularne są rowery, a szczególnie rowery elektryczne ze względu na górzystość terenu.
Pakowanie roweru
Pakowanie roweru, a szczególnie potem znalezienie miejsca na przechowanie kartonu, niektórym spędza sen z powiek. W Szwajcarii na lotnisku są przyzwyczajeni do rowerzystów, dlatego nie ma żadnego problemu z przechowaniem kartonu w bagażowni. Może to być jednak duży koszt, jeśli postanowią skasować za tę usługę jak za normalny bagaż. Mnie wyszły prawie 54 franki za tydzień. Jednak pracownik bagażowni nie mógł się pogodzić z tym, że tyle musiałabym zapłacić za przechowanie zwykłego kartonu i policzył mnie zaledwie 11 franków (5 franków za pierwszy dzień i 1 frank za każdy kolejny), czyli jako przechowanie odzieży.
Gdzie spać?
Wybór miejsc noclegowych jest bardzo duży, od drogich hoteli, poprzez mniejsze hoteliki, B&B, schroniska czy pola namiotowe i kempingi. Warto zajrzeć na stronę www.mojaszwajcaria.pl
Morges – Hotel de la Nouvelle Couronne a Morges
Położony w samym centrum, przy głównej ulicy zakupowej, barów, restauracji oraz blisko wybrzeża.
Montreux – Hotel Tralalala, w centrum Starego Miasta
Aigle – Hotel du Nord
Miasteczko jest niewielkie, ale hotel znajduje się idealnie w samym centrum. Z okien rozpościera się widok na góry.
Montbovn – Bed and Breakfast by Nicole & Jean-Marc Mantel „La Combaz d’Amont”.
Polecam szczególnie ten nocleg i spróbowanie przepysznych powideł, naturalnego jogurtu czy wypieków Nicole.
Frajburg – Hotel de la Rose
Thun – Hotel Freienhof
Usytuowany na przeciwległym do zamku brzegu rzeki. 10 minut spacerem od zamku oraz rynku z Ratuszem i głównych ulic spacerowych oraz restauracyjnych.
Berno – Hostel 77, położony ok. 15 minut od centrum miasta. Hostel oferuje jednak darmowe bilety na przejazdy dla każdego klienta.
Niemal każdy hotel i wiele hosteli (np. Hostel 77, hotel Tralalala) każdemu klientowi oferuje bezpłatny bilet komunikacyjny po mieście. Z reguły wręczany jest przy meldowaniu, ale warto o tym pamiętać i podpytać, jeśli takiego biletu nie otrzymacie.
Gdzie warto zjeść?
Jedzenie w restauracjach niestety jest dość kosztowne w Szwajcarii. Koszt dania to zwykle ok. 20 franków. Tanim i smacznym rozwiązaniem jest stołowanie się w supermarkecie Migros. Można tam kupić w naprawdę rozsądnych cenach kanapki, tortille i wiele innych dań.
Warto jednak wybrać się do restauracji. Polecam kilka, w których byłam.
Bulle – Le Moderne Sari
Pyszne kanapki w komplecie z frytkami i sałatką.
Fryburg – Cafe-Restaurant Le Tunnel
Restauracja z tradycją, w której jadają niemal wszyscy, niezależnie od statusu majątkowego.
Polecam w sezonie risotto ze szparagami albo dobrze wypieczony stek z pieczonymi warzywami.
Berno – Lotschberg
Zlokalizowany na Starym Mieście. Wśród mieszkańców Berna popularny szczególnie ze względu na sałatki, które zwykle podawane są z młodymi gotowanymi ziemniaczkami i szwajcarskim serem. Znane jest też ze świetnego fondue.
Co warto zjeść?
Oczywiście tradycyjnym specjałem jest fondue, czyli roztopiony ser, a najpopularniejsze sery to ementaler oraz gruyère, które podgrzewa się z przyprawami: czosnkiem, pieprzem oraz białym winem. Do nabierania sera używa się kawałków chleba. Warto spróbować też rosti, czyli placek z tartych grubo ziemniaków, który podawany jest z rozpuszczonym serem, kiełbasą i często jajkiem sadzonym.
Poza serami tradycyjne dla tego kraju są czekolada oraz wino.
Telefon/Internet
Niestety, jako że Szwajcaria nie znajduje się w UE, rozmowy, jak również Internet są bardzo kosztowne. Internet znajdziemy w każdej restauracji, barze i często na stacjach benzynowych, ale jeśli chcecie mieć Internet stałe, konieczne będzie kupienie szwajcarskiej karty. Do wyboru jest kilka kart. Jej zakup wiąże się jednak z rejestracją, podaniem wszystkich danych itd. Sama kupiłam kartę Lycamobile w promocji za 20 franków. W ramach tej kwoty miałam do dyspozycji 3 GB. Niestety, jak uprzedzili sprzedawcy, może się zdarzyć, że Internet nie będzie działał. tak też było w moim przypadku. Pewnie dałoby się coś z tym zrobić, ale sama odpuściłam temat, decydując się na korzystanie tylko z darmowego netu w miejscach, w których będzie on dostępny.
Koniecznie zajrzyj do wpisu Szwajcarskie miasta, które mnie uwiodły oraz 5 miejsc, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
Wyjazd powstał przy współpracy z My Switzerland
#szwajcarianarowery #mojaszwajcaria #inlovewithswitzerland
a ja wlasnie bede pracowal we francji na granicy ze Szwajcaria i mialem miec przerwe 10 dniowa miedzy 2 kontraktami i tak sie zastanawialem co robic… no i prosze! idealny plan…
Bardzo dobrą wizytówkę dla Szwajcarii zrobiła osoba, która obniżyła koszt przechowania kartonu na lotnisku. Zazdroszczę Ci takiej przygody, ponieważ swoim cruiserem nie dam rady w górzystym terenie.
Bardzo ciekawy artykuł, Szwajcaria to idealny kraj na rower, chętnie się wybiorę
Gruzja z tobą
Bliski memu sercu Bliski Wschód. Na rowerze!
U nas w tym roku Mazury <3
Ja też na trochę jadę na Mazury 🙂 Mazury zawsze super!
Kiedy będziesz i na jak długo?
Ale trafiłaś!
Ania a wybierasz sie akurat do Szwajcarii?
Anita Demianowicz Podróże / Fotografia / Reportaż tak, w tym roku Szwajcaria
Ania Pszcz Super! Udanego wyjazdu!
Moja przyszlosc.
Mam nadzieję, że dość bliska 😉
Zainspirowana Twoim wpisem o Morawach, jadę wlaśnie tam 🙂
Super. Bardzo się cieszę 🙂
Mój wybór to właśnie Szwajcaria. Z chęcią skorzystam z rad na twoim blogu☺
Bardzo się cieszę. Jakby coś, to pytaj.
[…] Jak zaplanować wyjazd rowerowy do Szwajcarii? […]