AMERYKA ŚRODKOWA MYŚLĘ SOBIE... NIKARAGUA PANAMA W DRODZE

Pelea de gallo, czyli walki kogutów

Walki kogutów – dla wielu osób takich, jak ja, wychowanych w kulturze europejskiej to przykład ogromnego okrucieństwa wobec zwierząt, dla innych, np. wielu mężczyzn w Panamie, Nikaragui czy krajach azjatyckich to rodzaj sportu narodowego.

Zaproszenie na walkę

Pozbijana byle jak z desek wysoka furtka była zamknięta. Zapukaliśmy. Otworzyła młoda dziewczyna, zmierzyła nas wzrokiem, wzięła kilka cordobas, podała bilet i wpuściła do środka. Do małej miejscowości w Nikaragui, gdzieś niedaleko Granady, przyjechałam z właścicielem hostelu, który wiedział, gdzie odbywają się walki kogutów. Nie chciał mnie puścić samej, powtarzając, że to nie jest najrozsądniejszy pomysł.

Mężczyźni

Widownia to przede wszystkim mężczyźni. Kobiety pojawiają się rzadziej na walkach.

– Faceci podczas walk nie wylewają za kołnierz. Jesteś kobietą, białą kobietą. Nie powinnaś być tam sama.

Na placu otoczonym drewnianym płotkiem zebrało się już kilku mężczyzn. Pod prowizorycznie skonstruowanym dachem, stał równie prowizoryczny bar, w którym sprzedawano jedno z ulubionych piw Nikaraguańczyków. Na środku znajdowała się niewielkich rozmiarów prostokątna arena. W Panamie widziałam inną: dużą i okrągłą – chciałoby się powiedzieć bardziej „profesjonalną”. Wokół areny kilkanaście zbitych na prędce ławek, a przed wejściem kilka byle jakich klatek, drewnianych jak wszystko tutaj. Trudno się oprzeć wrażeniu bylejakości i tymczasowości.

Arena w Nikaragui

 Arena w Nikaragui

Arena w Panamie

Arena w mieście Gualaca w Panamie

Klatki na koguty

Klatki, w których trzymane są koguty przed walką.

Zbiera się coraz więcej osób. Właściwie sami mężczyźni. Bo to ich sport, ich hobby. Kobiety rzadko się pojawiają, trzeba mieć jednak silne nerwy, by patrzeć na walczące ze sobą ptaki. Ale i bywają takie. Niektórzy już z gotówką w dłoni czekają na możliwość obstawiania wyników.
Jedna z niewielu kobiet

Najpierw jednak, nim dojdzie do walki, trzeba dobrać koguty w pary.

waga

Mężczyźni skupiają się wokół wagi.

Ważenie kogutów

Wepchnąć koguta

Kohut w wadze

w wadze

Potem przygotowuje się koguta do walk. Richard, organizator i właściciel kilku wystawianych tego dnia kogutów, prezentuje mi jak się waży, a następnie spiłowuje koguci pazur i zakłada w jego miejsce navaję, czyli stalową brzytwę, którą koguty zadają sobie rany. Ma całe pudełeczko brzytw.

Zestaw navaj

Wybranie odpowiedniego ostrza

Kurzą łapę trzeba odpowiednio przygotować do założenia brzytwy. Najpierw piłowanie pazura.Piłowanie w akcji

Ścianie pazura

Przygotowanie do nałożenia navajy

Na tak przygotowany można dopiero założyć zatyczkę (la botana) z ostrzem.

Przygotowanie navajy do założenia

Najpierw kurzą łapę zakleja się plastrem, żeby specjalna zatyczka (la botana), do której przywiazuje sie ostrze, nie ocierała łapy i nie przeszkadzała kogutowi. Potem przymocowuje się zatyczkę na spiłowanym pazurze.

Przyczepianie navajy

Większość galleros trzyma swoje koguty i głaszcze je. Wyglądają jakby je uspokajali przed walką (a może to uspokaja ich samych?)

oczekiwanie

Gdy w końcu dochodzi do walki, panowie stają naprzeciwko siebie.

rozpoczecie walki

Czekają na start zegara.

zegar

Nad porządkiem walk często czuwa sędzia (tak przynajmniej było w Panamie).

Sedzia

Sędzia podczas walk w Panamie.

Walkę przegrywa kogut, który pierwszy uderzy dziobem w ziemię, podda walkę, przestanie walczyć z powodu poniesionych ran lub stchórzy. Richard zapewnił, że raczej rzadko koguty giną. Zwykle po walce poddawane są długiej rekonwalescencji. Może trwać ona od trzech miesięcy do pół roku. Dopiero po takim czasie mogą wrócić na ring.

Walka

Męźczyźni kibicują swoim kogutom. Okrzykami zachęcają ich do zadawania ciosów.

i co dalej

walka

_DSC6224

spjanie krwi

Richard tamuje krwawienie u swojego zwycięzcy.

Walki są obstawiane. O to tu przecież chodzi, żeby wygrać. Walka trwa 15 minut, z dwudziestosekundowymi przerwami. Jeśli w ciągu piętnastu minut nie wyłoni się zwycięzca, ogłasza się remis. Dochodzi do wypłaty wygranej.

wyplata wygranej

– Ile wygrałeś – pytam Richarda, którego jeden z wystawianych kogutów właśnie wygrał walkę.

– Nic. Nie obstawiam. Cieszy mnie sama wygrana. To, że mój kogut okazał się najlepszy.

Ricard zadowolony z wygranej walki

Ci, którzy jednak obstawiają, czekają na kolejną walkę.

_DSC6177

A koguty na swoją kolej.

W oczekiwaniu

 

Nie widziałam zbyt wielu walk, bo też nie bardzo miałam ochotę je oglądać. W trakcie jednak tych, na których byłam, nie zginął żaden kogut. Ponoć rzadko sie to zdarza, przynajmniej w Panamie czy Nikaragui.

– A co robicie z kogutami, które zginą? – Zapytałam Richarda?

– Zjadamy. To najlepsze mięso. Koguty tresowane do walk dostają najlepsze jedzenie i witaminy. Dbamy o nie bardziej niż o zwierzęta domowe. Takiego mięsa potem się nie wyrzuca.

Chciałam podkreślić, że jestem przeciwna wszelkiej rozrywce, w której wykorzystuje się zwierzęta. Przeciwna walkom kogutów. Nie biorę udziału w atrakcjach turystycznych typu „poprzytulaj się z tygryskiem”, „przejedź się na słoniu”. Mimo wszystko na walki kogutów wybrałam się. Zrobiłam to z reporterskiej ciekawości, żeby zrozumieć, i tylko dlatego że to nie jest rozrywka stworzona na potrzeby turystów. Na walkach w Nikaragui byłam jedyną osobą z zewnątrz, w Panamie była nas trójka. Walki kogutów to nie atrakcja turystyczna, to część męskiego świata w Ameryce Środkowej. Niestety w Panamie i Nikaragui wciąż legalnego.

Najbardziej zafascynowało mnie zachowanie mężczyzn, których miałam okazję obserwować podczas walk. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że spotykają się na walkach, by niczym bohaterowie filmu „Fight club” w sobie znany sposób, wyładować frustrację. To jednak tylko moje wnioski. Obawiam się, że galleros kierują się bardziej przyziemnymi przesłankami: chęcią współzawodnictwa i okazania własnej przewagi oraz siły, choćby miał ją pokazać szkolony przez nich kogut. W Indonezji kogut to symbol męskiego ego. Prawdopodobnie w Ameryce Środkowej jest podobnie. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że można na tym zarobić. Walki kogutów to nie tylko część kultury, ale i niestety forma hazardu.

 

0 0 votes
Article Rating

O Autorce

B*Anita Demianowicz

Podróżuję, piszę i fotografuję. Współpracuję m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzę prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce. Jestem również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuję festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet.
Jestem absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się debiutancka książka: "Końca świata nie było".

Więcej o mnie>>>.

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Qmoh

Z podobnych jak Ty powodów wybrałem się kiedyś na korridę we Francji. I bardziej, niż jatka na scenie, interesowała mnie publiczność, jej reakcje i motywacja, która każe im przychodzić i oglądać okrucieństwo na żywo. Wykształceni, bogaci, kobiety, dzieci, mężczyźni zachwycający się rytualnym mordem na arenie. Dlaczego? Nie mam pojęcia.

Monika

Ale czy to nie dorabianie sobie ideologii do własnego zachowania i motywów? Ja nie jestem taki jak inni – ja to idę żeby socjologicznie poobserwować, żeby reportaż napisać… no dajcie spokój, takie usprawiedliwianie się…
Na korridę wybrałam się bo ktoś kupił bilety – i owszem zachowanie widowni było ciekawe, ale…

Monika

A przeczytałaś Eli Eli?
Tak jak Tochmana lubię tak ta książka mnie zniechęciła do lektury innych jego książek – właśnie przez to moralizatorskie: robię to samo co inni turyści, ale moje motywy są lepsze więc ja jestem usprawiedliwiony, a oni nie.
Trochę tak jakby folwark zwierzęcy…

Kasia

Różnorodność świata wymaga od nas szacunku. A co za tym idzie – pewnego dystansu. Tak, jak napisała Anita, walki kogutów to nie atrakcja turystyczna, to tradycja, symbol tamtejszej, tak innej od nas, ludności. Uczestnictwo w czymś takim pozwala nam lepiej poznać, zrozumieć inną kulturę. Nie poznasz świata, nie wykraczając czasem poza granice swojego komfortu.
Dlatego nie wiem, o jakim dorabianiu ideologii mówisz.
Nie poszłabym na corridę, po prostu „dostając bilet”. Czy poszłabym, aby obserwować ludzi, aby będąc naocznym świadkiem, zrozumieć powody, dla których istnieje ona od tylu lat? Chyba nie, bo jestem za słaba. A chciałabym mieć taką odwagę do odkrywania świata 🙂

Qmoh

Możemy udawać, że coś nie istnieje, i tego ani nie oglądać, ani o tym nie pisać. Wtedy problem sam zniknie – przynajmniej z naszego umysłu. Będziemy się wtedy lepiej czuli, świat będzie wydawał się nam piękniejszy i w ogóle wszystko będzie cacy.

Uciwersa.pl

To okropne! Jak można tak traktować żywe stworzenia?!