MYŚLĘ SOBIE... W DRODZE

Ona podróżuje, on zostaje w domu – czy rozłąka może mieć jakieś plusy?

Role społeczne związane z płcią w ostatnich stuleciach zostały mocno przedefiniowane i poszerzyły swoje spektrum. Tradycyjny podział ról, w którym kobieta siedzi w domu i zajmuje się nim, a mężczyzna zarabia i utrzymuje rodzinę, może nie odeszły całkowicie do lamusa, bo nadal świetnie się mają, to jednak dziś kobiety mają ogromne możliwości zawodowego realizowania się, wykorzystywania swoich zdolności, realizowania swoich pasji. Mimo jednak rozszerzenia się ról społecznych i zmiany tradycyjnego pojmowania związku, rodziny i wykształcenia się bardziej partnerskiego modelu wciąż sytuacja, w której na przykład kobieta wyjeżdża sama w podróż, podczas gdy mężczyzna zostaje w domu, okazuje się dla wielu zaskakująca i niestety nie do przyjęcia. Wielu nawet bulwersuje. Kobiety zaskoczone pytają: I zostawisz męża tak samego? Podczas gdy panowie z oburzeniem mówią: Ja swojej to bym w życiu nie puścił.

Całe szczęście każdy jest inny i istnieją jeszcze ludzie, którzy potrafią stworzyć partnerskie związki, opierające się na zaufaniu, w którym partnerzy wzajemnie wspierają się w spełnianiu marzeń, nawet jeśli wiążą się one z dłuższym rozstaniem. Zdarza mi się dość często, że po prezentacji, w trakcie pytań od publiczności, panowie rzucają: – Jakbym był pani mężem, to bym pani nigdzie nie puścił. – Całe szczęście nie jest pan – odpowiadam pół żartem, pół serio.
Wiele dziewczyn pisze do mnie z pytaniami i prośbami o radę jak przekonać faceta, żeby puścił w podróż, bo on nie chce podróżować, a ona tak. Niestety nie ma na to recepty. Oprócz takiej, żeby zmienić faceta na takiego, który pozwoli =D

Anita i Bożydar Demianowiczowie, czyli ja i mój mąż

aib
Większość zna naszą historię, ale i tak ją przypomnę, bo właśnie z tego powodu ten tekst powstał. Jesteśmy razem już prawie piętnaście lat, a ja dopiero od niecałych czterech podróżuję bez męża. W naszym przypadku nie było tak, że Bożydar wiedział, że ja podróżuję w pojedynkę i że to jest moja pasja, więc teoretycznie miał prawo protestować, gdy nagle mu oświadczyłam, że chcę wyjechać na dłużej. Nie robił jednak tego, wręcz przeciwnie, gdy pojawił się w mojej głowie pomysł i zaczynałam w którymś momencie tchórzyć, mój mąż motywował mnie i dodawał sił. Tak naprawdę, gdyby nie On, pewnie moja przygoda z podróżowaniem w pojedynkę nigdy by się nie zaczęła. To On zmobilizował mnie do tego, żebym rzuciła znienawidzoną pracę. To On był pomysłodawcą wyznaczenia daty dnia, w którym złożę wymówienie, to On dodawał mi sił, mówił, że sobie poradzę w podróży, nawet gdy ja sama w to kompletnie nie wierzyłam. Setki razy słyszeliśmy pytania: jak tak możesz męża zostawiać, jak tak możesz puszczać swoją żonę. Wielu, naprawdę bardzo wielu ludzi nie jest w stanie tego pojąć. Oczywiście to nie jest tak, że podróżuję tylko sama, ponieważ na wspólne wakacje również wyjeżdżamy i mój mąż jest właściwie jedyną osobą, z którą naprawdę lubię podróżować, bo idealnie się we wszystkim zgrywamy, mamy podobne zwyczaje i oczekiwania.

CO NA TO BOŻYDAR?
To nie było oczywiście tak, że powiedziałem jedź i zupełnie się nie przejmowałem. Martwiłem się i to bardzo. Wiedziałam, że jedzie do krajów uznawanych za niebezpieczne, ale nie odradzałem jej tego, choć faktycznie, kiedy powiedziała mi, że kupiła bilet na prawie pięć miesięcy, podczas gdy w początkowym planie była mowa najpierw o miesiącu, potem może o dwóch czy trzech, zaskoczyła mnie. Nigdy jednak nie stawiałem żadnych ultimatów. Wiedziałem, że ten wyjazd jest jej potrzebny i chciałem, żeby zrealizowała swoje marzenie.
Śmieszy mnie jak słyszę: „Nie boisz się tak jej samej puszczać w świat?” Czego mam się bać? Podejrzewam, że pytający przeważnie mają na myśli potencjalną zdradę. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli ktoś będzie chciał zdradzić, to nie musi wyjeżdżać na drugi koniec świata. Mam wrażenie, że pytający mają też jakiś problem z zaufaniem. Kiedyś zdarzyło mi się powiedzieć: Wolę widzieć swoją żonę rzadziej, ale szczęśliwą, niż codziennie sfrustrowaną.
Powyższe zdanie przytaczam często na forum. Zwykle zakończone jest gromkimi brawami dla mojego męża. Wiele kobiet mówi, że mam szczęście, że na takiego wyrozumiałego i wspierającego mężczyznę trafiłam. Nie tylko ja miałam takie szczęście, bo takich związków, podobnych do naszego jest więcej.

Marzena i Krzysiek Wystrachowie www.wystraszeni.pl

Wystraszeni
Są ze sobą od sześciu lat. Krzysiek od początku wiedział, jak ważną rolę w życiu Marzeny odgrywają podróże. Marzena miała to szczęście, że udało jej się go tą pasją zarazić. Zyskała dzięki temu idealnego kompana podróży. Skąd więc wziął się pomysł na podróż w pojedynkę? – Samotna podróż, od zawsze była na mojej „liście marzeń”, ale wciąż było jakieś ALE, by jej nie zrealizować. A od kiedy mam męża, który podróżuje ze mną, jeszcze ciężej było mi zdecydować się, by pojechać bez niego. Myśląc o jakimkolwiek miejscu na ziemi, chcę tam pojechać razem z nim. A poza tym byłoby mi okropnie go zostawić, przecież też by chciał dzielić ze mną te momenty. Krzysiek mnie wypychał, bym to marzenie spełniła, zapewniając że nie będzie mu żal, ale ja jakoś nie potrafiłam się na to zdecydować. Wiele osób pyta mnie: „no ale co na to Twój mąż? Tak cię puścił?”. Nie wiedzą jednak, że tak naprawdę, to on sprawił mi prezent-niespodziankę w postaci biletu do Turcji. Na początku Marzena ogromnie się cieszyła, ale im bliżej wyjazdu, tym było gorzej. – Było mi ciężko i smutno zostawić mojego męża, przecież do tej pory zawsze byliśmy razem i to nie tylko w podróży, bo mieszkamy razem, pracujemy razem i podróżujemy razem. To miała być pierwsza w życiu tak długa rozłąka i szczerze do ostatniej chwili (czyli naszego pożegnania na lotnisku w Pradze), miałam nadzieję, że jednak odwołają samolot i nie będę musiała lecieć.
Krzysiek wspiera Marzenę od samego początku, dopingując i dodając jej sił przez cały wyjazd. – Ani na chwilę nie odczułam, że jest mu przykro, że to ja podróżuje, a nie on. Wręcz przeciwnie, cały czas podkreśla, jak bardzo cieszy się, że spełniam swoje marzenie i jak bardzo jest ze mnie dumny. Marzena niewątpliwie ma szczęście, ale oczywiście słyszy osądy, że skoro wyjeżdża bez swojego partnera, to znaczy, że go nie kocha, albo to on jej nie kocha, skoro pozwolił jej wyjechać. Przed wyjazdem miała wiele obaw, które i mnie i pewnie wielu podróżującym dziewczynom są bliskie. – Bałam się, że się pogubię z moją kiepską orientacją w terenie, że nie będzie mi się chciało nic samej robić, że nie ogarnę tego organizacyjnie, że to tak bez sensu samej zwiedzać, że Ci Turcy to ponoć tacy nachalni itd. Na początku faktycznie było bardzo ciężko i byłam pewna, że nie zostanę w podróży dwóch miesięcy, tylko kupię bilet i wrócę po tygodniu. Nie potrafiłam cieszyć się w pełni byciem samej, cały czas wyobrażając sobie, o ile lepiej by było, gdyby Krzysiek był ze mną. Wiedziałam, że to doświadczenie jest bardzo dla mnie cenne i da mi dużo dobrego, ale też byłam pewna, że to pierwszy i ostatni raz. Teraz moja podróż prawie dobiega końca i mam wrażenie, że przeszłam ogromną metamorfozę i cóż… chociaż chcę dalej podróżować z Krzyśkiem, to na pewno nie jest to moja ostatnia samotna podróż.

CO NA TO KRZYSIEK?
Odkąd się poznaliśmy, podróżujemy zawsze razem i dosyć intensywnie, więc i dla mnie jej wyjazd był wyzwaniem i zmierzeniem się ze zmianą – ja miałem zostać w Polsce, a ona sama podróżować daleko ode mnie. Ale nigdy nie miałem wątpliwości, że powinna spełnić to marzenie – zresztą w końcu sam wybrałem czas i miejsce.
Obawy Krzysiek miał. Wiedział, że w razie jakichkolwiek kłopotów Marzena będzie zdana tylko na siebie. – Wiedziałem, że da sobie radę z codziennymi problemami, ale nie wszytko przecież od niej zależy – samotna dziewczyna niewątpliwie jest łatwiejszym celem niż para. Jednak prawda jest taka, że siedzenie w domu wcale nie chroni nas przed kłopotami, a mierzenie się z wyzwaniami to jedne z najwartościowszych momentów w życiu. A kiedy ktoś pyta, jak mogłem puścić ją samą, to odpowiedź jest tylko jedna: Marzena puszcza się sama, jak tylko ma ochotę… jakie pytanie taka odpowiedź.
Podróże zwykle zmieniają. Krzysiek jeszcze jednak nie wie, czy podróż Marzeny coś zmieni. – Mam nadzieję, że tak. Przecież po to podejmujemy się nowych rzeczy, aby nabrać nowych doświadczeń, a ich suma nas kształtuje. Na pewno będziemy więc bogatsi o emocje i doznania, które były udziałem nas obojga przez ten czas. A to dobra podstawa do zmian.

Agnieszka Ptaszyńska i Piotr Obara Zależna w podróży

Agnieszka Ptaszyńska
Znają się od pięciu lat, ale parą są od dwóch. Na początku między nimi była przyjaźń, dobrze się znali. Piotrek wiedział, jak wygląda życie Agnieszki. Jej częste podróże nie były więc dla niego niespodzianką. Agnieszka zawodowo zajmuje się bowiem pisaniem o podróżach.
Zabierając mi możliwość samotnych wyjazdów, Piotrek zabrałby mi możliwość pracy. Wie o tym i nie ma problemu z jej wyjazdami. Na pytanie po jakim czasie, gdy zaczęli funkcjonować jako para, Agnieszka pierwszy raz wyjechała, odpowiada: – Właściwie od razu jeździłam sama. Zdaje się, że jeszcze w pierwszym miesiącu wyjechałam na tydzień do Niemiec – odwiedzić znajomych i trochę pozwiedzać. Chwilę później musiałam jechać do Berlina, potem na Sycylię, by zebrać brakujące informacje do przewodnika. Co powiedział Piotr, gdy Agnieszka oznajmiła mu, że wyjeżdża? „Ok” i tyle. Kolejne wyjazdy nie dziwiły go. Czy coś mówi? Protestuje? – Nie. Jedynie: „Ale Ci zazdroszczę. Też bym pojechał”. Nigdy nie mieliśmy rozmowy typu „Kotku, chciałabym wyjechać gdzieś sama. Mogę?”. Wyjazd jest stałą, a nie zmianą. Agnieszka przyznaje, że Piotr raz jednak zaprotestował: – Szukałam biletów do Meksyku, Piotr bał się, że ze mną nie poleci ze względów finansowych. Wtedy mnie namawiał, żebym zabrała ze sobą jakiegoś innego kolegę lub koleżankę, po to, bym była bezpieczniejsza. Ostatecznie polecieliśmy jednak razem. Tylko że do tańszego Kazachstanu.
Sam Piotr zawsze sporo podróżował. Związek z Agnieszką ma dla niego też te plusy, że teraz jeździ jeszcze więcej. Aga wylicza, że w 2015 roku spędziła w podróży około stu pięćdziesięciu dni, Piotr spędził z nią na wyjazdach pięćdziesiąt. Agnieszka zabiera go czasem jako osobę towarzyszącą na wyjazdy związane z pracą. Bywają jednak takie wypady, jak ostatni do Kazachstanu, na które wyjeżdżają z czystej przyjemności.
Podróże Agnieszki trwają od trzech dni do miesiąca, jednak nie dłużej. Sama przyznaje, że zanim zaczęła być z Piotrkiem, podróżowało się jej inaczej – Byłam bardziej nastawiona na poznawanie innych ludzi. Dzisiaj, choć nadal poznaję, odczuwam element tęsknoty za Piotrem i potrzebę dzielenia się z nim doświadczeniami. Ale nie zawsze – czasem cieszę się z tego, że mam dzień dla siebie i mogę robić wszystko to, na co mam ochotę. To mój prywatny czas. Kiedyś marzyła jej się podróż półroczna. Dziś jednak nie chce już wyjeżdżać na dłużej. Otwarcie przyznaje: – Mam dość dużą potrzebę posiadania obok siebie mężczyzny i boję się, że na tyle długi wyjazd byłby fundamentem do zauroczenia się kimś innym, zwłaszcza że to właśnie w podróżach poznawałam większość mężczyzn, z którymi się spotykałam. Nie po to od kilku lat ostrożnie się do siebie zbliżamy, by teraz się oddalić.
Niektórym może się wydać, że Agnieszce jest znacznie łatwiej rozstawać się z Piotrem i wyjeżdżać, niż jemu zostawać samemu w domu. To nieprawda. Para nie mieszka razem i tak naprawdę na co dzień ich związek jest związkiem na odległość – dzieli ich osiemdziesiąt kilometrów. Czas dla siebie mają w weekendy. Piotrkowi podczas jej podróży życie za bardzo się nie zmienia. – Jego codzienność wygląda tak samo. Jeśli wyjeżdżam całkiem sama, to mamy zwykle dość częsty kontakt telefoniczny i „czatowy”. Jeśli wyjeżdżam w towarzystwie, to z tym jest gorzej – mam mniej czasu i mniejszą potrzebę, by dzwonić. Wtedy zauważam, że Piotr zaczyna trochę tęsknić. Zdradzić wam coś? Wtedy po powrocie jest najfajniej 🙂
CO NA TO PIOTR?
Bardzo się cieszę, że Agnieszka wyjeżdża. Właściwie pasja do podróżowania, to jeden z tych elementów, które nas połączyły. Można powiedzieć, że różnią nas tylko akcenty podróżnicze, to gdzie chcemy pojechać, ale nie jest to nigdy powód do kłótni. Na pytanie, co czuje, gdy Agnieszka wyjeżdża, odpowiada: – Staram się o tym nie myśleć, żeby nie tęsknić. Z reguły Agnieszka nie wyjeżdża na dłużej niż dwa tygodnie. Jako że jesteśmy związkiem na odległość, a ja dość dużo pracuję, czas mija tak szybko, że nie jest to wielki problem. Mija tydzień lub dwa, a ja się dziwię, że już wraca. Czy jest coś, czego się obawia w podróżach Agnieszki? – Obawiam się, że pozna pięknego Portorykańczyka i mnie puści z torbami. – Żartuje, a Agnieszka dodaje ze śmiechem: – Tylko że mi nie podobają się Latynosi.

Kinga Madro i Wojtek Roszczyk Floating my boat

Kinga
Kinga i Wojtek są parą od 8 lat, choć znają się znacznie dłużej. Na początku jeździli razem, potem Kinga zaczęła znacznie więcej podróżować sama. W pojedynkę jeździ od trzech lat. Jak zareagował Wojtek, gdy po raz pierwszy oznajmiła mu, że wyjeżdża sama? – Nie zareagował jakoś szczególnie. Nawet miałam nadzieję, że powie, że mam nie jechać, że się o mnie boi, ale nic z tego. Kiedy ja w siebie wątpię, to on wręcz przeciwnie. I wtedy było podobnie. Nie stawiał mi żadnych ograniczeń, żadnych warunków. Powiedział, że mam się dobrze bawić, korzystać ze słońca i wypocząć za wszystkie czasy. To dzięki niemu byłam pozytywnie nastawiona do pierwszego wyjazdu solo. Kinga jeździ chętnie w pojedynkę przede wszystkim dlatego, że ceni swoją niezależność i wtedy ma czas, żeby pobyć sama ze sobą i sprawdzić się w sytuacjach poza jej strefą komfortu. Może też wtedy oddać się temu, co najbardziej lubi – fotografii. Istnieją jednak i bardziej prozaiczne powody solo podróży, czyli niezgodność terminów i brak zainteresowania tymi samymi kierunkami.
Kinga jeździ na dłuższe i krótsze wyjazdy, ale przyznaje, że to paradoksalnie podczas tych krótszych bardziej tęskni za Wojtkiem. – Na długich wyjazdach przez pierwsze dni nie odczuwam jego braku, bo zazwyczaj tyle się dzieje, że nie ma, kiedy tęsknić. Plusem jest też to, że kiedy jadę sama, to mam radar nastawiony na poznawanie ludzi i rzadko bywam sama. A kiedy dorwę się do Internetu i możemy pogadać, to słowo daję, cieszę się ogromnie, że jesteśmy parą. Jednak rozłąka ma swoje plusy.
Co uważa Kinga o podróżach w pojedynkę i rozłąkach? – Rozłąka sprawia, że bardziej docenia się tę drugą osobę. Można przerwać rutynę i spojrzeć na nią z tą świeżością, która była na początku związku, a po tylu latach to się przydaje. Kinga nie jest pierwszą osobą, która przyznaje, że krótka czy dłuższa rozłąka z ukochaną osobą działa pozytywnie na związek – Kontakt po powrocie – sam miód. To trochę tak, jakbyśmy się cofali do czasów pierwszego zakochania i motyli w brzuchu.

CO NA TO WOJTEK?
Wojtek absolutnie nie protestuje, gdy Kinga oświadcza, że gdzieś znów wyjeżdża. Wręcz przeciwnie wspiera ją. – Nie jestem z tych, którzy się martwią i obawiają. Wiem, że sobie poradzi, a przy problemach będzie wiedziała gdzie szukać pomocy. Zanim zaczęła podróżować sama, wiele kilometrów przebyliśmy razem, co mnie utwierdziło w tym, że nie mam się czego obawiać. Cieszę się z nią każdym jej kolejnym wyjazdem.
Wojtek również podkreśla, że takie wyjazdy wyrywają z codziennej rutyny: – Z jednej strony można chwilę odpocząć od codziennego przebywania ze sobą, a z drugiej docenić to, że jest się razem. Najprzyjemniejsze są oczywiście powroty. 🙂 Dla tych facetów, którzy mają obawy przed podróżą swojej partnerki w pojedynkę, Wojtek radzi: – Najpierw, nim kobieta sama pojedzie w podróż, lepiej pojeździć wspólnie i sprawdzić oraz przekonać się, że ta druga osoba nadaje się do samodzielnych podróży. Natomiast jeśli facet nie chce puścić swojej kobiety w podróż i też nie chce z nią jechać, to po co z takim być?

Anna i Thomas Albothowie Rodzina bez granic

Anna i Tom
Poznali się osiem lat temu w budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli (czyli za granicą dla obydwojga) i jednym z pierwszych tematów były podróże. Od tamtej pory odwiedzili wspólnie prawie pięćdziesiąt krajów, najpierw sami, a potem z dwiema córeczkami. Prawie zawsze jeżdżą razem, ale na kilku najciekawszych wyjazdach: na dwa tygodnie do Palestyny, wtedy, kiedy zaczęły się tam walki, a także do Bahrajnu Ania pojechała sama.
Thomas nie robił problemów, gdy powiedziała, że wyjeżdża: – Dla nas to normalne, że robimy różne rzeczy razem, ale niektóre też oddzielnie. Tom wybiera się na hardcorowe wycieczki rowerowe, a ja czasem jadę na wyjazd dziennikarski, sama albo z fotografem.
Gdy Ania wyjeżdża, Thomas uprzedza jedynie, żeby uważała na siebie i przywiozła dużo ciekawych historii. Ale Ania też musi przekazać sporo rzeczy, ponieważ mają dwie córeczki i z jej wyjazdami łączy się nieco więcej planowania i ogarnięcia spraw logistycznych: jaki lekarz, kiedy, co i gdzie. Ania bardzo lubi jeździć sama. Każdy chyba potrzebuje takiego czasu dla siebie. – Bardzo lubię jeździć z Thomasem, ale od czasu do czasu wyjazd w pojedynkę albo z przyjaciółką – to wspaniały czas. Kompletnie inna energia, inne podejście do świata. Nie na długo i nie za często, ale bardzo lubię. Nie na długo, bo jak mówi Ania kontakt z Tomem nie na żywo, jest trudniejszy. – Jak nie jesteśmy fizycznie obok siebie to mamy mało kontaktu. Za to potem jest bardziej intensywnie. Wielu ludziom wydaje się, że takie rozstania zabierają związkowi wiele, ale to nie prawda. Ania mówi, że: – Człowiek zbiera ze świata coś, co potem może włożyć w związek: inspiracje, historie, przemyślenia.

CO NA TO THOMAS?
Tom uwielbia podróżować z Anią, ale niestety nie może jeździć tyle, co ona i uważa, że to w porządku, że robią pewne rzeczy oddzielnie. Cieszy się, myśląc, że Ania z wyjazdu wróci szczęśliwa, że czegoś doświadczy, że się czegoś dowie i z reguły nie martwi się za bardzo. – Martwiłem się raz, gdy jechała do Palestyny. Odważna jest i się pcha tam, gdzie się dzieje dużo, ale chciałem, żeby wróciła cała, dlatego poprosiłem, żeby skróciła wyjazd.
Kiedy Ania wyjeżdża, Tom cieszy się z tego, że ma więcej czasu z dziećmi, ale i sam wyjazd zawsze coś zmienia. – Jesteśmy potem bliżej i bardziej zgrani. Lubię też, jak wraca, ma do opowiadania historie i błysk w oku.
Tom nie protestuje, gdy Ania wyjeżdża, pod warunkiem, że nie na długo. – Kiedy ma się dzieci, a druga osoba jest daleko dłużej niż dwa tygodnie, to znaczy, że w te dwa tygodnie ja nie mam za dużo czasu dla siebie, na swoje rzeczy. No i tęsknimy przecież. Ja jestem bardzo słaby w komunikacji online, więc podczas wyjazdu mamy mało kontaktu, nie mogę się wieczorem dzielić tym, co się wydarzyło.
Tom mówi, że pytanie „Jak możesz ja tak puszczać samą?!” zadają mu zwykle Polacy (Tom jest Niemcem) – Dla mnie to oczywiste. Wiedziałem, jaka jest i co lubi, kiedy się wiązaliśmy ze sobą. Normalne, że robi to, co kocha. Ja też to kocham, więc jeśli tylko mogę – robimy to razem. Ale kiedy ja nie mogę, czemu ona miałaby nie jechać?

Bożydar, Krzysiek, Wojtek, Tom i Piotr to nie są faceci z księżyca. Pracują, realizują się, robią ciekawe rzeczy, ale co najważniejsze kochają i ufają swoim partnerkom, wspierając je w realizowaniu swoich pasji i marzeń, czasem kosztem swojego komfortu psychicznego. Życzyłabym wszystkim kobietom, by spotykały takich mężczyzn na swojej drodze.

0 0 votes
Article Rating

O Autorce

B*Anita Demianowicz

Podróżuję, piszę i fotografuję. Współpracuję m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzę prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce. Jestem również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuję festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet.
Jestem absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się debiutancka książka: "Końca świata nie było".

Więcej o mnie>>>.

Subscribe
Powiadom o
guest

24 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Natalia

Samo życie. Byłam 2 miesiące w Azji bez męża, a dalsi znajomi tacy co o tym nie wiedzieli i tylko przeglądnęli zdjęcia i tak pisali mi komentarze w liczbie mnogiej. Co z tego, że On nawet nogi w Chinach nie postawił 🙂 Przecież jak to tak bez męża?

Piotr Stanek via Facebook

Najlepiej jak razem się jeździ 🙂

Cieplik podróżuje

Dobrze czasem wyjechać samemu, choć dla mnie takim maksimum samodzielnej podróży to 2 tygodnie, po 3 już czuję dyskomfort… Poza tym szkoda mi trochę, że Krzysiek nie oglądał świata ze mną…

Anna Bloch via Facebook

Świetny tekst! Albert do przeczytania koniecznie! 🙂

Marek Kułakowski via Facebook

„Wolę widzieć swoją żonę rzadziej, ale szczęśliwą, niż codziennie sfrustrowaną.” – brawo Bożydar! 🙂

Bartek Twarog via Facebook

dobra, teraz to trzeba sobie taka kobiete znalezc 😉

Ula

Kto szuka ten znajdzie Trzeba bylo by najpierw porozmawiac przy herbacie.

Zależna w podróży via Facebook

Dzięki za ten materiał! Jest super! Jeszcze od siebie dodam, że wiosnę z Piotrem będziemy już mieszkać razem. Zobaczymy czy wtedy będzie mnie puszczał 😉

Bożydar Demianowicz via Facebook

Od razu mi lepiej ze świadomością, że nie tylko ja tak mam 😉

Zbigniew Marchowski via Facebook

Raz ona raz on , a bywa że razem . Wszystko ok.☺

Monika Jabłońska via Facebook

Bardzo ciekawy tekst. Wiele mówi o nas.

Alek Dworszczak via Facebook

Hmmm…czy ja wiem…mam znajomą, która ma trzech znajomych i czasem umawia się z nimi (pojedynczo),a to w góry, a to w miasto na zwiedzanie…twierdząc, że mąż wie o wszystkim i tłumacząc, że gdyby zaprotestował, to byłby dowód braku wzajemnego zaufania, a poza tym dzisiaj to takie normalne…hmmm…niby wszystko ok…,ale cosik mam wątpliwości w tej sprawie, ale męża nie pytałem hahaha

Zdzisław

Częste jest przekonanie, że nie po to się z kimś jest, by zostawać samemu. Wyjazdy w pojedynkę, zwłaszcza na dłużej niż tydzień, raczej pozostaną niszowe.

Może to teorie z mediów a może coś w tym jest, że małżonkowie podróżujac samotnie to często ci, którym czegoś w związku brakuje. To może być potrzeba pobyć w samotności a może być coś więcej. Rozwijając tą część siebie, nie wiemy jak to po kilku latach wpłynie na nas. Podróże zmieniaja a jeśli podrużuje tylko jedna osoba w związku to po dłuższym czasie mogą mniej do siebie pasować.

Z drugiej strony tłamszenie siebie i rezygnowanie z marzeń to nie jest to, co rozwija i czyni szczęśliwym.

Magda Sipak via Facebook

„A kiedy ktoś pyta, jak mogłem puścić ją samą, to odpowiedź jest tylko jedna: Marzena puszcza się sama, jak tylko ma ochotę… ” TO jest odpowiedź <3

Dorota

Jakie to piękne czytać o takim zaufaniu, zrozumieniu i wolności przepełnionej miłością.

Marcin

Prywatnie wydaje mi się, że krótkoterminowa rozłąka pozwala w pewnym sensie wzmocnić związek. Brak fizycznego kontaktu z osobą, na której Ci zależy, zwyczajnie popycha do tęsknoty. Wyobraźnia zaś podpowiada, że nawet te sytuacje, które kiedyś wspominane były jako średnio przyjemne. Przykładowa kłótnia o majonez przy śniadaniu, nabiera nowego, całkiem pozytywnego znaczenia. Człowiek uśmiecha się wtedy do siebie, za każdym razem, kiedy na drzwiach lodówki zobaczy słoik z majonezem 🙂

Antygona Antygońska via Facebook

Wesołych walentynek Mistrzyni 😉

Wanda Borowiecka via Facebook

czytając o Twojej podróżniczej randce w ciemno serce miałam w gardle, a nogi z waty. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności w podróżowaniu 🙂

Nocleginaplus

Jeśli się kocha to wszystko można jakoś pogodzić 🙂

Max

… A co jak się ma dzieci?

eed

Boże jakie hore babsko ! Samej baby nigdzie się nie puszcza. Parterski związek co to za pier…. Ludzie jesteście chorzy i niedorośli do związków