Madera to przepiękna wyspa. Ci, którzy mają w planach odwiedzenie całego świata, powinni i ją uwzględnić w swoich planach podróżniczych. Ci, którzy mają zaledwie kilka lub kilkanaście dni urlopowych w roku powinni się zastanowić, czego oczekują od urlopu i w zależności od tego na wyspę się wybrać lub też nie.
Madera nie jest bowiem idealną destynacją dla wszystkich. Kto odnajdzie na niej swoje miejsce?
1. Przede wszystkim aktywni fizycznie. Ci, którzy uwielbiają górskie wędrówki, trudne podejścia, którzy uwielbiają spocić się i zmęczyć, bo dopiero wówczas czują, że żyją.
2. Kochający naturę. Według mnie Madera to przede wszystkim obszar świata, w którym wyjątkowo można odczuć wielkość, siłę, niezwykłość i potęgę przyrody. Niesamowite krajobrazy, czasami wyglądające niczym z innej planety.
3. Uwielbiających wulkany. Jako że Madera jest wyspą powstałą z wybuchu wulkanu, to entuzjaści wulkanicznych krajobrazów poczują się tu jak w domu.
4. Ceniących ciszę i spokój. Madera nie jest wyspą „rozrywkową”. Nie ma tu na pęczki klubów z najpopularniejszymi didżejami, nie ma imprez na plażach i tłumów turystów. Można spokojnie spacerować uliczkami miasta, a nie przepychać się łokciami jak na sopockim „monciaku” w sezonie.
5. Preferujących łagodny klimat. O wyspie mówi się, że panuje tu wieczna wiosna. Ci więc, którzy cierpią katusze, gdy temperatura powietrza w sezonie letnim sięga trzydziestu czy czterdziestu stopni, spokojnie mogą wybrać Maderę. Średnie temperatury latem to 20 – 22 stopnie Celsjusza.
6. Pałających miłością do owoców. Nie brakuje tu mango, przepysznych truskawki, melonów, arbuzów. Małe banany, przypominające mi z wyglądu platany, mają tu zupełnie inny smak. Zachwyca też i różnorodnością, i smakiem marakuja, których odmian ciężko zliczyć. Próbowałam marakuję bananową, pomarańczową, cytrynową, pomidorową, ananasową. Coś niewiarygodnego (niestety kilogram tych cudów kosztuje od 8 do nawet 20 euro).
A kto na pewno dobrze się tu nie będzie czuł?
1. Plażowicze. Niby ocean tu jest, ale plaż raczej brak. A te, które są nie mają zbyt wielkiej powierzchni.
2. Imprezowicze. To nie miejsce do balang. Ja odniosłam wrażenie, że Madera to bardziej wyspa „emerycka”, co mi wcale nie przeszkadzało. Na ulicach spotyka się więcej starszych turystów, głównie z Francji, Niemiec, ale takich aktywnych niż młodych ludzi.
3. Rodziny z dziećmi, pod warunkiem, że całe rodziny nie są specjalnie aktywne. Wielu atrakcji dedykowanych najmłodszym specjalnie nie ma. Wprawdzie jest ciekawe muzeum, w którym można przejechać się windą do wnętrza wulkanu i specjalne centrum Madeira Magic, ale poza tym jest przyroda i małe rybackie miasteczka, w które małym dzieciom wiele frajdy pewnie nie przyniosą. Przyroda to największy skarb Madery.
My odwiedziliśmy jeszcze kilka miasteczek.
Porto Moniz z niesamowitym iście księżycowym krajobrazem w środku osady. Wędrówka betonowymi ścieżkami wśród wulkanicznych skał nabrzeża i basenów z turkusowo-zieloną wodą była ogromną przyjemnością.
Camara de Lobos, o której już wspominałam. Rybacka osada, będąca głównym ośrodkiem połowu pałaszy. Widok tych ryb wzbudził we mnie ogromną odrazę. Wiem, że istnieje kilka jeszcze paskudniejszych gatunków ryb, ale myślę, że ta w konkursie na najbrzydszą rybę w pierwszej dziesiątce by się raczej uplasowała.
Santana to miasteczko słynące z charakterystycznych, tradycyjnych trójkątnych domków krytych strzechą. Domki ładne, ale nie ukrywam, że niespecjalna to według mnie atrakcja turystyczna. Do takiego jednego domku nawet udało nam się wejść. Kobiecina dostrzegła nas ledwo podjechaliśmy pod jej mieszkanie i niemal siłą zaciągnęła nas do środka. Mój mąż się opierał, ale ja wlazłam. Domek w środku ślicznie przygotowany. Właścicielka kazała nam siadać i chciała robić zdjęcia. Pomyślałam, co za sympatyczna kobieta i w tej chwili zaczęła opowiadać, że jej mąż niedawno umarł i ona bez pieniędzy, i już wiadomo było, że to zaproszenie to nie z dobroci serca czy ciekawości drugiego człowieka. W taki sposób starają się zarabiać na życie.
I oczywiście Funchal, czyli stolica Madery. Największe miasto wyspy. Sama nazwa stolicy wzięła się od portugalskiego wyrazu funcho, który oznacza koper (ponoć pełno rośnie go w okolicy). Miasto zostało założone przez odkrywcę Madery –João Gonçalves Zarco. Jego pomniki spotyka się na całej wyspie.
CO WARTO ZOBACZYĆ W STOLICY?
Zawsze odwiedza się Stare Miasto, które tu nazywa się Zona Velha. Przewodnik poleca również znany targ, czyli Mercado dos Lavradores. Mnie trochę on rozczarował.
Miałam wrażenie, że nie jest to typowy, jak przekonywał przewodnik, targ dla miejscowych, ale sztucznie stworzona atrakcja dla turystów, bo ich właśnie tam było najwięcej. Nie odniosłam też wrażenia, że miejsce pulsuje życiem i kolorami. Świecił bardziej pustkami, ale może nie trafiliśmy po prostu w główny dzień targowy.
Wtedy ponoć stoiska rozstawiają się też na ulicach. Nie mniej jednak warto odwiedzić to miejsce, by móc wypróbować owoce, szczególnie różne odmiany marakuji. Niemal każde stoisko proponuje takie darmowe testowanie. Można też z bliska przyjrzeć się rozkrajaniu potężnych tuńczyków na oraz różnym odmianom ryb, m. in. słynnym pałaszom.
Targ znajduje się blisko starej dzielnicy Santa Maria. I dla mnie ta część Funchal jest najciekawszą ze wszystkich, jakie widziałam. Niesamowitego klimatu dodają jej bajkowe i kolorowo malowane drzwi kamieniczek. Każde z nich stanowią odrębne dzieło sztuki. Zresztą zobaczcie sami.
Bylam na Maderze w marcu 2015. W Santanie trafilismy na ta sama kobiecine. Przebieg spotkania identyczny! Pozdrawiam 🙂
Jak widać trik uskutecznia od lat. Pewnie całkiem nieźle z tego żyje 🙂 Pozdrawiam
Czy nieźle, to wątpię. Oni tam żyją tylko z turystyki. Szkoda że Pani nie napisała jeszcze o jednej atrakcji: wjazdu kolejką linową na górę Monte i jedynego na świecie zjazdu latem saniami po asfalcie przez 2 km. 🙂