MYŚLĘ SOBIE...

Dlaczego warto pisać blog podróżniczy?

Ach, ta lejąca się strumieniami kasa od firm, chcących umieszczać reklamy na twoim blogu podróżniczym i ci sponsorzy, którzy wręcz zarzucają cię sprzętem do testowania: drogie namioty, najlepsze obuwie turystyczne, najsilniejsze repelenty.

Nie starcza ci czasu na odpisywanie na maile od chętnych do współpracy. I ten tłum fanów, skandujący niemal po każdym, pojawiającym się wpisie na blogu. Widzisz siebie opływającą/ego w luksusach i pieniądzach, rozbijającą/ego się po najlepszych hotelach, do których zapraszają niestrudzeni właściciele i dyrektorzy marketingu, składając ci niemal hołd, byś łaskawie raczyła/ł zaszczycić ich swoją obecnością i zrobić, choć małą wzmiankę na swoim fantastycznym blogu. Jeśli takie pobudki krążą ci po głowie, zachęcając do zakładania setnego już w sieci bloga podróżniczego, to oszczędzę ci czasu i napiszę: odpuść sobie.

Mój blog podróżniczy rodził się w strachu i niepewności. Nie przyświecała mi jednak myśl, że stanie się on czymś, co pozwoli mi się utrzymywać, że będzie mnie karmił, gdy będę głodna, poił, gdy będę spragniona, że da schronienie, gdy będę bez dachu nad głową. Nie liczyłam też na „tysięczny tłum, który będzie spijał słowa z moich ust”. Blog powstawał w niepewności czy w ogóle będę miała czas i determinację, by go prowadzić w podróży, w strachu, który dławił na myśl o przekroczeniu progu domu i granicy ojczyzny w pojedynkę, na tak długo. Jego narodzinom przyświecał jeden cel. Blog miał być metaforycznym pomostem łączącym mnie z moim mężem, mamą i przyjaciółmi, którzy zostawali w Polsce i chcieli wiedzieć, co u mnie, w dalekim świecie słychać.

A potem zaczął rosnąć, rozwijać się, dojrzewać. A ja patrzyłam na niego niczym matka na swoje dziecko. Dobierałam nowe wzory, czcionki czy zdjęcia, chcąc go upiększyć tak, jak matka upiększa swoje dziecko, przebierając w fatałaszkach, pragnąc by jej pociecha wyglądała najlepiej ze wszystkich. Wkładałam coraz więcej pracy i poświęcałam coraz więcej czasu nie tylko wyglądowi, ale i wartości merytorycznej. Przez głowę niedoświadczonej, naiwnej idealistki, zaczęły przebiegać myśli, by może tak można było faktycznie dzięki blogowi się utrzymywać? Postanowiłam jednak, że nie za wszelka cenę. Nie chciałam umieszczać niezgodnych z tematyką bloga reklam fast foodów czy leku na potencję, dając się wykorzystywać przebiegłym marketingowcom, którzy za ochłapy chcieliby zaistnieć między moimi myślami i przygodami. Zaczęłam odmawiać.

Po wielu rozmowach i przemyśleniach doszłam w końcu do wniosku, że pisanie bloga daje coś dużo bardziej cenniejszego niż potencjalny zarobek. Daje coś, czego nie kupi się za żadne pieniądze. To ludzie, których dzięki niemu się poznaje. Czytelników, którzy piszą, dziękując ci za to, że motywujesz do działania, dajesz wiarę, że marzenia są do spełnienia i siłę, by po te marzenia sięgać lub zwyczajnie w świecie dziękują za praktyczne porady, które pomogły owocnie spędzić wakacje w opisywanych przez ciebie kierunkach. I wreszcie innych podróżujących blogerów. Ludzi, którzy podobnie myślą, borykają się z podobnymi problemami, wątpliwościami, uczuciem zagubienia po powrocie z podróży i niezrozumienia ze strony niepodróżujących przyjaciół czy znajomych. Dzięki blogowi poznaje się ludzi z podobnym systemem wartości. Ludzi, dla których nie rzeczy materialne są najważniejsze, ale coś bardziej subtelnego, wręcz eterycznego. Ludzi, którzy potrafią żyć pełnią życia, podążać za marzeniami, iść nie z prądem, ale pod prąd, cieszyć się każdą chwilą, doceniać życie. Ludzi, którzy motywują i inspirują, dzięki którym sam stajesz się lepszy. Właśnie dlatego warto pisać blog. Właśnie dlatego ja go piszę.

Dedykuję ten wpis w podziękowaniu wszystkim  niesamowitym osobom spotkanym w ciągu ostatnich tygodni, a przede wszystkim Alicji i Andrzejowi.

5 1 vote
Article Rating

O Autorce

B*Anita Demianowicz

Podróżuję, piszę i fotografuję. Współpracuję m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzę prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce. Jestem również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuję festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet.
Jestem absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się debiutancka książka: "Końca świata nie było".

Więcej o mnie>>>.

Subscribe
Powiadom o
guest

11 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tatiana

lepiej bym tego nie ujęła:)))) z pozdrowieniami w oczekiwaniu na dalsze posty

Anonimowy

świetnie to napisałaś i podsumowałaś bazując na własnym doświadczeniu z takim blogiem. Ja przede wszystkim uważam, że zakładając blog trzeba nastawić się na opisywaniu swoich pasji i zamiłowań, aby blog stał się częścią nas. Gdy to w jakiś sposób zaowocuje, że ludzie zaczną ciekawić się naszymi wpisami, to może lecz nie musi być z tego jakiś dodatkowy zarobek.

Zacisze

Uwielbiam oglądać i przede wszystkim czytać blogi podróżnicze, czuję się wtedy jakbym też była w podróży:)

Wojtek z Fshoq

Jeśli w tekstach jest pasja (plus niestety znamy odrobinę internetowego marketingu lub mamyszczęście) blog na pewno odniesie sukces i zdobędzie czytelników.

Elka

Fantastyczna inspiracja!;D

Pan Podróżniczy

„Daje coś, czego nie kupi się za żadne pieniądze. To ludzie, których dzięki niemu się poznaje. ” O właśnie to jest chyba najważniejsze!

kasia

Chciałam założyć bloga podróżniczego, nie znam się na tym, czy może mogłaby Pani podzielić się radami dla początkującej adeptki tej sztuki

Karolina

Uwielbiam czytać blogi podróżnicze! Także na pewno warto prowadzić!

Dorota- wyjazdy rowerowe

świetnie napisane 😉

Pawel

Warto pisać warto, chociażby dla siebie.

SmartBlonde

Ja natomiast postanowiłam zacząć tworzyć swój własny blog (SmartBlonde) w formie pamiętnika, tak żebym mogła wracać do wspomnień. Z biegiem czasu stała się to „praca na pełen etat” aczkolwiek ja dalej traktuje to jako pasję 🙂