Mając do wykorzystania jedynie 26 dni urlopu w roku warto dobrze zaplanować sobie weekendy. Poznaj mój pomysł na weekend w stolicy Szwecji. Przeczytaj mój mini przewodnik i zobacz Sztokholm w 2 dni!
Wiem jak to jest kiedy ma się tylko 26 dni urlopu w roku (niektórzy maja nawet mniej). Najgorszym okresem dla mnie były początki pracy, kiedy byłam na etapie nabywania dni urlopowych. Pierwszy rok to mniej niż dwadzieścia dni. Koszmar! Zwłaszcza, że należałam do wyjątkowej grupy osób (a właściwie jak dobrze pomyśleć, to byłam jedyną osobą w tej grupie), której firma nie musiała upominać o wykorzystywanie zaległych wolnych dni (przeciwnie to ja wciąż firmę błagałam o bezpłatny urlop pod koniec roku). Wykorzystywałam zwykle każdą nadarzającą się okazję, by gdzieś czmychnąć. Już w styczniu niezwykle precyzyjnie planowałam wakacje na cały rok, biorąc pod uwagę wszystkie dni świąteczne, dzięki którym mogłabym wydłużyć urlop o dzień lub dwa, oszczędzając w ten sposób cenne „wolne”. Dziś nie muszę już tak skrzętnie liczyć (przynajmniej jeszcze przez jakiś czas) i w każdej chwili, gdy pojawia się okazja, mogę wyjechać. Ale wciąż pamiętam o tych, którzy tak dobrze nie mają. Dla Was więc propozycja weekendowego wypadu do stolicy Szwecji Sztokholmu.
Jak dotrzeć?
Sposoby są dwa:
1. Samolotem. Istnieje wiele możliwości zakupu tanich biletów do Sztokholmu. Najtańsze loty oferuje Rynair oraz Wizzair. Bilety w jedną stronę zaczynają się od 29 zł. (Ostatnio moi znajomi, dzięki dodatkowym kuponom zniżkowym, kupili bilet w obie strony za 20 zł za osobę)
2. Promem. Z Gdańska płynie prom Polferries. Już dwukrotnie korzystałam z oferty weekendowej (wypłynięcie w sobotę, powrót we wtorek), z trzema noclegami na promie i trzema śniadaniami. To rozwiązanie korzystne ze względów finansowych. Jeśli nie masz w zwyczaju korzystać z couchsurfingu i nad wyraz cenisz swoją prywatność, a przy tym nie chcesz zbankrutować, wybierz opcję z noclegiem na promie w Nynashamn.
3. Dojazd z Nynashamn do Sztokholmu. Jeśli wybrałeś opcję promową, ale na własną rękę, bez wycieczki, możesz bez problemu dotrzeć z Nynashamn pociągiem.
[justified_image_grid preset=4 ids=3560 thumbs_spacing=4 row_height=450 height_deviation=150 max_rows=4]
Ceny
Wycieczka promem – w zależności od oferty oraz terminu, ceny wahają się od ok. 400 zł do 700 zł (cena dotyczy rejsów tematycznych, w cenę wliczony jest nocleg, śniadania i kolacje oraz przewodnik i transport do Sztokholmu)
Prom na „własną rękę” – cena ok. 380 zł (miejsce w 4-osobowej kabinie, trzy noclegi, 3 śniadania)
Szczegóły można sprawdzić na: stronie Polferries
Dojazd z Nynashamn do Sztokholmu na „własną rękę” – 500 metrów od Terminala Promowego znajduje się stacja kolejki. Dojazd do centrum Sztokholmu trwa godzinę. Bilet można kupić w kiosku przy stacji kolejki. Bilet w obie strony kosztuje 200 koron dla 2 osób dorosłych. Bilet 24godzinny kosztuje 115 koron za osobę. Dzieci do 7 lat podróżują bezpłatnie. Można też dojechać stopem.
Karta Sztokholmska – czy warto?
Jeśli jadąc do Sztokholmu nastawiacie się na zwiedzanie muzeów i przemieszczanie się komunikacją miejska, to polecam zakup Karty Sztokholmskiej. W Sztokholmie byłam cztery razy i kartę miejską kupiłam dwukrotnie. Po jej zakupie, ma się dostęp do blisko 80 muzeów i komunikacji miejskiej (metro, autobus, w cenę karty jest też wliczony przejazd z Nynashamn do Sztokholmu i z powrotem)
Karta nie jest tania. Jednodniowa kosztuje 525 koron (ok 240 zł), dwudniowa 675 koron (ok 310 zł), ale biorąc pod uwagę, że ok 230 koron (105 zł) trzeba zapłacić za przejazd z portu do stolicy, a potem jeszcze przemieszczać się po mieście (co też nie jest tanie) i płacić za wstępy do muzeów, to taką kartę stanowczo opłaca się kupić.
Strona Karty Sztokholmskiej
Co warto zobaczyć?
Jest wiele niezwykłych miejsc. Podczas każdej z czterech wizyt w Sztokholmie byłam w gdzie indziej. Gdybym jednak miała wybierać warte polecenia atrakcje na jedną wizytę, to na pewno byłoby to:
Muzeum Waza (Vasamusset). To muzeum wyjątkowe na skalę światową. Byłam w nim dwukrotnie i każdorazowo zrobiło na mnie gigantyczne wrażenie. W muzeum można nie tylko poznać historię słynnego okrętu wojennego, zbudowanego m. in. przeciwko Polsce, ale co najważniejsze ten okręt zobaczyć na własne oczy. Zbudowany z tysiąca dębów, o masztach wysokości ponad pięćdziesiąt metrów i z 64 działami na pokładzie. Jego popularność wiąże się z tym, że budowany był trzy lata, a już po zaledwie dwudziestu minutach od wypłynięcia z portu, zatonął. Dla nas to i może dobrze, że zatonął. Po pierwsze dlatego, że miał być jednym z najważniejszych okrętów szwedzkiej floty wojennej i prawdopodobnie wpłynąłby do Polski, a po drugie, bo dziś możemy go podziwiać w całej okazałości. To chyba najpopularniejsze muzeum w Sztokholmie. Od czasu jego powstania przewinęło się przez nie ponoć blisko 30 milionów ludzi.
Strona muzeum (również po polsku)
Wstęp: 130 koron (ok 60 zł)
[justified_image_grid preset=4 ids=3556,3559,3561 thumbs_spacing=4 row_height=550 height_deviation=250 max_rows=3]
Wyspa Djurgården. Dawniej królewskie tereny łowieckie, dziś popularne i bardzo lubiane tereny rekreacyjne. To tu skupiona jest znaczna część muzeów. Ale poza tym to idealne miejsce na piknik, spacery i odetchnięcie świeżym powietrzem. Tu można zaplanować cały dzień.
Skansen. Byłam w wielu skansenach, ale ten sztokholmski zrobił chyba na mnie największe wrażenie. Przede wszystkim ze względu na wielkość. Na przepięknym i rozległym terenie znajduje się blisko sto pięćdziesiąt budynków, z których najstarszy pochodzi z XIV wieku. Można zajrzeć do piekarni, apteki, wysłać kartkę z dawnej poczty czy zajrzeć do huty szkła. Pracownicy skansenu przebrani są w stroje z epoki i prezentują różnego rodzaju prace, używając dawnych narzędzi i starych technik. Naprawdę miałam wrażenie przeniesienia się w czasie.
Strona Muzeum www.skansen.se
Wstęp: w zależności od sezonu od 100 koron zimą (ok 46 zł) do 170 koron w lecie (ok 80 zł)
Oceanarium. Ze mną jak z dzieckiem. Uwielbiam parki rozrywki, akwaria i eksperymentatoria – wszystkie miejsca, w których czegoś mogę dotknąć, spróbować, w którym mogę przeprowadzić eksperyment. Samo przyglądanie się ekspozycjom nie daje mi takiej frajdy. Całe szczęście tego rodzaju muzea powoli odchodzą do lamusa, wychodząc naprzeciw bardziej wymagającym użytkownikom. W akwarium miałam szansę poczuć się niczym w prawdziwym lesie deszczowym, miałam możliwość przeżyć ulewę i burzę w dżungli. (Choć i tak najpiękniejsze oceanarium odwiedziłam w Lizbonie i w Stanach Zjednoczonych)
Strona: http://www.aquaria.se/
Wstęp: 100 koron (ok 46 zł)
Muzeum ABBY. Nigdy bym siebie nie podejrzewała, że do muzeum zespołu ABBA trafię, a jednak. Fanom muzyki stanowczo polecam. Pozostałych namawiać bardzo nie będę, ponieważ cena biletu jest dość wysoka. Ponoć to najdroższe muzeum w Sztokholmie. Natomiast, jeśli tam traficie, to macie zagwarantowaną dobrą zabawę, zwłaszcza jeśli lubicie śpiewać i nie wstydzicie się robić tego publicznie. Autorzy muzeum przygotowali wiele ciekawostek multimedialnych. Można m. in. stanąć na scenie i zaśpiewać wraz z hologramami członków zespołu, co wygląda naprawdę rewelacyjnie.
Strona muzeum
Wstęp: 195 kron (ok 90 zł)
[justified_image_grid preset=4 ids=3554,3563 thumbs_spacing=4 row_height=550 height_deviation=150 max_rows=2]
Wybór atrakcji jest ogromny. Jak wspominałam przy dwudniowej wizycie nie da się zobaczyć wszystkiego. Ja jeden z wyjazdów poświeciłam właściwie tylko na przyjrzenie się z bliższa miastu i okolicom. Służył nam do tego rower, który jest genialnym środkiem komunikacji na miejscu (mieliśmy swoje rowery). Jeśli nie chcecie kupować karty sztokholmskiej i zwiedzać muzeów, to wybierzcie się na spacer po mieście i okolicach. Nie omińcie:
Gamla Stan – Bardzo lubię Stare Miasta. Bardzo lubię w ogóle miasta i miasteczka w Szwecji czy Danii, ponieważ są kolorowe, zadbane i po prostu piękne. Takie jest Gamla Stan. Można do woli spacerować wąskimi uliczkami i gubić się miedzy kolorowymi kamienicami. Oczywiście nie uniknie się dziesiątek sklepów z tandetnymi lub mniej tandetnymi pamiątkami, ale to znak naszych czasów i nigdzie przed tym nie uciekniemy. Nie uciekniemy też przed tłumem turystów przy jednej z najwęższych uliczek w Sztokholmie – Mårten Trotzigs gränd, która mierzy 90 cm szerokości i składa się z 36 stromych schodów. Między uliczkami, w zakątkach Starego Miasta można znaleźć wiele ciekawostek. Jedną z nich jest rzeźba żelaznego chłopca, zwanego też „Chłopcem patrzącym na księżyc” (Järnpojken), dla którego niektórzy szydełkują ubranka, a którego turyści obsypują monetami. Nie mam pojęcia po co zostawiają pieniądze i po co każdy się pcha, by pogłaskać chłopca, ale mam wrażenie, że jeśli gdzieś jest jakaś studnia, fontanna to trzeba tam wrzucić pieniądze, a gdy jest jakaś figurka to trzeba jej koniecznie dotknąć (ponoć ma to przynieść szczęście). Sensu w tym zwykle nie ma żadnego, ale figurka z zestawem szalików i czapek oraz zachowania turystów są warte uwagi.
[justified_image_grid preset=4 ids=3555,3558,3553 thumbs_spacing=4 row_height=450 height_deviation=150 max_rows=2]
Weekend w Sztokholmie promem -koszt przedłużonego weekendu dla jednej osoby to:
Wersja na „własną rękę” tania (nie najtańsza) (bez karty sztokholmskiej, wycieczki i spaniu na promie): to koszt promu i koszt dojazdu do Sztokholmu dwa razy (2 x bilet 24 godzinny), czyli ok 384 zł + 105 zł = 489. Należy do tego doliczyć koszty wyżywienia (oczywiście na prom można zabrać swój prowiant)
Wersja „na własną rękę” droższa: prom + karta sztokholmska – 384 + 310 zł (dwudniowa karta karta) = 694 zł (Różnica między wycieczką nie jest duża, wybierając wycieczkę odpada koszt dodatkowego posiłku, ale za to jest się bardziej niezależnym i można zobaczyć to, co się chce)
Wersja droższa: wycieczka z Polfferies – w zależności od oferty ok 700-800 zł (wliczone jest prawie wszystko)
ZAPOZNAJ SIĘ TEŻ Z INNYMI PRZEWODNIKAMI
MADERA przewodnik PANAMA przewodnik WIELKOPOLSKA pomysł na weekend
USA Road Trip GWATEMALA 12 największych atrakcji
[justified_image_grid preset=4 ids=3565,3564,3567,3562,3557, thumbs_spacing=4 row_height=450 height_deviation=150 max_rows=4]
Przypomniałaś mi tym wpisem moje własne „ekspresowe” zwiedzanie Sztokholmu sprzed kilku lat. Smak pokruszonych wafli wystawianych w koszyczkach przed lodziarnią…zdjęcie na którym podpieram ściany budynków stojących przy najwęższej sztokholmskiej uliczce….ulokowaną na Starym Mieście najwspanialszą, piętrową księgarnię fantasy jaką zdarzyło mi się widzieć. No i oczywiście okręt Vasa, który chyba na każdym zwiedzającym owe muzeum robi ogromne wrażenie. Pozdrawiam serdecznie
Sztokholm jest pięknym miastem, bogatym w zabytki. Można dużo zwiedzać i na pewno trzeba więcej niż jeden dzień. Ta wycieczka promem z 3 noclegami na promie wydaje się mi w sam raz. A karta miejska to podstawa. Jak się zwiedza to bardzo duża oszczędność, chyba że ktoś jedzie tam tylko po to aby tam tylko być. Pozdrawiam.
Ja bardzo często korzystam z kart miejskich. Te w Szwecji czy Danii są jednymi z najlepszych. A po prostu „bycie” w mieście też jest fajną sprawą i ostatnio się na to przerzucam =D
Tunnelbanan 🙂 poważnie. Mieszkałem w Szwecji dwa lata, trzy razy płynąłem opisanym promem, Sztokholm jest pięknym miastem, ja mieszkałem w Uppsali. Lecz jazda „metrem” raz pod ziemią, raz na ziemi, przez wiadukty czy stacja końcowa z tunelu skalnego na powierzchnie tuz przed morze itd. Polecam można kupić bilet „dobowy” za 60 koron ( 30 zł) wtedy i jeździć sobie do woli metrem, promami miejskimi z brzega na brzeg, autobusami i zabytkowym tramwajem. Wrażenia i klimat super:) A proponuję bo ja uwielbiam się przemieszczać, wszystkim, nawet furmanką, nie wspomnę że w Uppsali rowerów więcej niż w chinach, porzuconych też, Swój wysłużony tez porzuciłem :). Potem jeździ ciężarówka raz na pół roku i je zbiera. Oj chyba się rozpisałem:) Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru.
Sztokholm jest piękny. Najbardziej byłam zachwycona muzeum Vasa.
To juz rok? 😉 W Sztokholmie mi sie bardzo, szczegolnie Vasa (moglo byc dluzej), choc na promie tez bylo super 🙂 <3
Generalnie Szwecja / w moim przypadku / wymiata prawie wszystko. Ze znajomymi w ’91 zrobiliśmy trasę rowerową z Ystad do Göteborga i z powrotem przez Malmo na tym co kto miał, więc generalnie dominowała jedna marka roweru – u mnie model Romet Wagant i dwóch rzeczy do końca życia nie zapomnę – ulewy, tak że nie widziałem pleców kolegi jadącego przede mną i sztormowego wiatru, dzięki któremu dowiedziałem się co to znaczy dzwonić zębami. :))) I cóż, wtedy nie było takich cudów techniki w turystyce jak dziś. Koledzy z lepszym budżetem mieli do spania pianki, co ubożsi musieli zadowolić się wojskową pałatką. I mam nadzieję, że za jakiś czas ruszę w tamte strony jak nie z kimś to na pewno sam. Świetny kraj do poruszania się na rowerze. ps. Świetny blog. Mija mi już prawie 3 godzina na czytaniu –… Czytaj więcej »
Kto zostawi chłopcu upominek i pogłaskać go po główce, ten wróci jeszcze o Sztokholmu. Żelazny chłopiec jest w dodatku najmniejszą rzeźbą w Sztokholmie.
Przeczytałem, iż karta sztokholmska przestała istnieć z końcem ostatniego roku. Wiesz coś może o tym? Pozdrawiam